Łapię się na tym, że ciągle o nim myślę, ale muszę się otrząsnąć. Skupić na czymś innym, otworzyć na świat, ludzi. Poznać kogoś płci męskiej w nowej klasie, gdziekolwiek.
Jestem rozbita, ale ok. Pocierpię, popłaczę, zaliczę dół, a potem wstanę, jak gdyby nigdy nic i ruszę z kopyta do przodu. To sobie obiecałam i słowa dotrzymam.
Jedynie nadzieja szepce mi do ucha:"już był prawie twój, nie odpuszczaj". Zagłuszę ją! Inaczej będę w tym tkwić do emerytury, a życie przecieknie mi przez palce. Im szybciej zacznę zrywanie z nim więzi, tym szybciej będę prawdziwe wolna.
To będzie okrutne, ale... gdyby miał być Twój, to już by był. Pousuwaj te rozmowy, smsy, zdjęcia czy co tam jeszcze masz. Spróbuj się uwolnić. Wiem, że uczuciom nie można rozkazywać, ale zamiast przed snem wyobrażać sobie jak cudownie mogłoby Wam razem być, możesz myśleć o czym innym. Powoli minie. Czasem trzeba tak zrobić, zerwać z czymś nagle, boleśnie, ale na przyszłość to najlepsza opcja. Też będę musiała ją wkrótce wybrać. Nie chcę, ale wiem, że jak będę się rozczulać, to nigdy nie ruszę do przodu. Będą inni ludzie, inne miłości.
OdpowiedzUsuń