niedziela, 1 marca 2015

new month, new life

Zawsze wiązanie nowego miesiąca/roku/tygodnia z nowym życiem wzbudzało mój niekontrolowany śmiech i awersję. Ale gdy dziś patrzę na to co się dzieje, tytuł posta sam mi się nasunął.
Miałam plan, żeby ferie spędzić na detoksie duchowym i fizycznym - ćwiczyć, wprowadzić dietę niskokaloryczną, odciąć się od znajomych i wrócić do szkoły szczuplejsza, ze świeżą głową i nowym nastawieniem, a tymczasem... Rozmawiałam dużo z moją przyjaciółką (teraz wiem, że mogę ją tak nazwać) zarówno na messengerze jak i telefonicznie. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów rozmawiałam z kimś o głupotach. Ot tak, po prostu. Na początku mnie to stresowało, ale teraz czuję się pewniej. Ponadto dzięki niej założyłam sobie tymczasowo konto na tinderze, gdzie napisał do mnie P., z kórym spotykam się w przyszłym tygodniu. Zaprosił mnie na koncert Wilków w naszym mieście, ponieważ przygotowuje dla nich catering i ma dodatkową wejściówkę. Byłam w szoku. W sumie do teraz biję się mocno z myślami, co robić. Iść czy nie iść? Padło na to, że zaryzykuję. A nuż będzie sympatycznie, a ja zyskam nową obiecującą znajomość?
Są więc znaczne zmiany u mnie. Za dwa miesiące matura, a nauka idzie mi coraz bardziej opornie. Zostały mi dwa podręczniki do nauki z biologii i cała gramatyka angielska. Nie mówiąc o matematyce. Wierzę jednak, że dam radę i dostanę się tam, gdzie chce. Choć sęk w tym, że nie wiem czego chcę. Ani miasto, ani kierunek nie są pewne. Jak żyć w takiej niestabilności?
Wracam do oglądania na dobre i na złe i zagłębiania się w marzeniach o byciu lekarzem.
Miłego marca i nie tylko!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz