Jutro zamiast polskiego mam dwie biologie i historie i społeczeństwo. Zostawiłam książkę w szafce, więc nie mam jak odrobić pracy domowej, której będzie wymagać mój "historyk". Będzie ciężko. Cały dzisiejszy dzień spędzałam w ogrodzie z podręcznikiem od biologii. Było mi tak błogo na leżaku w otoczeniu psów... Aktualnie czekam na pyszny obiadek słuchając Eda Sheerana. I szukam jakiejś energetycznej składanki do wieczornych ćwiczeń. W szkole jutro robimy sobie spóźniony Dzień Kobiet, który będzie opierał się na jedzeniu pizzy. W miłym towarzystwie wszystko wydaje się lepsze, więc jestem pozytywnie nastawiona.
Czuć tę wiosnę w powietrzu na każdym kroku. Wstawanie z łóżka to czysta przyjemność, gdy słońce muska mnie po twarzy, a ptaki świergoczą wniebogłosy.
Ja dzisiaj wyszłam na rower i zrobiłam 4 okrążenia wokół krakowskich Błoni, czyli jakieś 15 km. A za chwilkę trening z Mel B, nic męczącego, ale dobre na rozruszanie mięśni po zimie. :)
OdpowiedzUsuńNo i o to chodzi! Ćwiczenia potrafią być przyjemne. Szkoda, że dopiero teraz to odkryłam. :)
Usuń