Boli mnie głowa, stresuję się jak kiedyś...
Różowe niebo, żadnych złudzeń. Chciałabym. Muszę zrozumieć, że to koniec. O mój Boże, jaki koniec? Nie było i nie ma nawet cienia szansy na początek. A to co się nigdy nie zaczęło - nigdy się nie skończy.
Co ja wyprawiam? Jestem naiwna jak dzieciak. No tak, ale sama sobie jestem winna. Zwykłe rozmowy i zaczepki traktowałam jak dowody miłości. Wmówiłam sobie, że mam szanse. Że on tego chce. Że on chce MNIE.
Udaję, że to tylko kumpel, że dziewczyna, z którą podobno "poszedł w lizing" mi wisi, że im kibicuję... A w środku umieram, duszę się, dławię.
Cześć.
Uwielbiam wiersze W.Szymborskiej :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie. Obserwujemy?
Szczerze nie czytam jej wierszy.
Usuń