Dzisiaj wkładano mnie pod krzesła i uprawiono ze mną jakieś ogólne kumitsa. Do tego D. powiedział dyrektorce, że to ja szaleję, kiedy ta wpadła skontrolować wrzaski w klasie, haha. Aż mi się pani S. od matmy przypomniała. Kiedyś, gdy D. uderzał pięścią w monitor, krzyczała do mnie: "Co ty robisz?!". Pani od polskiego, jak już mówiłam, jest naszą ukochaną nauczycielką. Chciałabym być jak ona. Bardzo swobodnie prowadzi lekcje, można z nią o wszystkim pogadać, chłopcy non stop prawią jej komplementy lub coś komentują. Jest urocza i szkoda, że nie jest naszą wychowawczynią.
Moja klasa jest cudna. Będę za nimi tęsknić i pewnie na zakończeniu się popłaczę, ale w domu, nie w szkole, bo nie preferuję dramatów na siłę.
Po rekolekcjach wielkopostnych mamy mieć normalne lekcje. Paranoja! Mam to gdzieś, zwieję.
Dzisiaj jeszcze gadałam z A. i pod jego wpływem oglądam "Chłopaki nie płaczą".
Wiosna powoli zaczyna swoje panowanie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz