niedziela, 19 lutego 2012

thinking isn't for fools

Nienawidzę moje stanu ducha, który utrzymuje się już 3. dzień.
Siedzę i myślę, a raczej udaję, że to robię, bo tak naprawdę zamykam się na siebie, żyję gdzieś obok. To niebezpieczne. Tłumię prawdziwą siebie, boję się poznać prawdę.
Gdzie się podziało moje: "Żyj chwilą!"? Czy w ogóle kiedyś było?
Za dużo spraw, za mała głowa. Liceum, a dokładnie jego wybór...
Czy to nie może być choć ciut prostsze?
Co nas nie zabija, to nas wzmacnia, przecież wiem.
Będzie wypad z dziewczynami - cieszę się cholernie, serio. Głupieję bez rozmów twarzą w twarz ze znajomymi.
A. to tylko złudzenie.
Przychodzi dziś do mnie Obraz Maryjny. Wizja długich modłów nie nastraja mnie zbyt pozytywnie.
Po co mi mózg? Tylko mi utrudnia beztroskie życie.
Mam dylemat. Nie wiem czy żyć po swojemu nie bacząc na opinie innych czy może lepiej będzie, gdy nie będę wychodzić poza ramy przykładnych zachowań  i zrezygnuję z pragnień i prawdziwej (?) siebie?
Jeju, czemu tak mi zależy na uznaniu innych?
Jestem wrażliwa. To boli.

5 komentarzy:

  1. Jasne,że tak!Nie idź w stadzie jak baran - żyj po swojemu i wal opinie innych.

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo fajna notka, prawdziwa z życia wzięta ;) Lubię takie, i też uważam że należy iść własną drogą, żyć tak jak ty chcesz a nie patrzeć na innych i robić tak jak oni.
    Super blog ! Miłego dni i zapraszam do mnie : http://marane175.blogspot.com/ ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obserwuję bloga ;)

      Usuń
    2. Jejku, miło to słyszeć. No i dzięki za pomoc w odpowiedzi na pytanie. :);*

      Usuń