Zaraz idę na balkon pomartwić się i pomyśleć ze słuchawkami w uszach. Potrzebuję tego.
Nie mam ochoty (i nie tylko tego) na kino, wyjazdy do miasta i ogólnie. Jeszcze tylko ten kończący się tydzień, kolejny i egzaminy. Nie ma co, szybko się wzięłam za naukę, ale dam radę. Chemia? Rozumiem ją do pewnego momentu - dalej nie chciało mi się uczyć. A skoro umiem chemię, to z czym sobie nie dam rady?
Zamierzam pomyśleć o mojej pracy, szkole. Może pójdę na psychologię lub kognitywistykę? Ewentualnie finanse i rachunkowość. Zobaczymy.Zaczęłam się zastanawiać czy ja jako psycholog to dobry pomysł. Z moją chorobliwą wręcz nieśmiałością... Ale może podnoszenie poprzeczki to dobry pomysł.
Nie lubię mieć takiego burdelu w myślach. Wolę pełny portfel, jasno sprecyzowane cele i słoneczną pogodę.
Zaniedbuję tego bloga. Nie mam motywacji. Muszę się ogarnąć, bo to moje życie i moja przyszłość, o której tak marzyłam od dziecka. Chciałam być kimś, a teraz mam to zaprzepaścić?
Potrzebna mi pomoc, ale nie cierpię dobrych rad, więc jestem w kropce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz