środa, 11 kwietnia 2012

perfect day

Dzisiaj było dobrze - ciepło, bez żadnego sprawdzianu, spin i z masą śmiechu. Z dziewczynami już się układa jak kiedyś, znowu gadamy o wielu rzeczach, a ja nie czuję się odrzucona. Wyluzowałam, a w piątek po egzaminach ognisko.
Chłopcy nadal są ze mną w dobrych kontaktach, radzę sobie z ich niekiedy ciężkimi żartami, w przeciwieństwie do O., z której dzisiaj śmiała się cała klasa. Wyskoczyła na D., nie pokazała dystansu do samej siebie. Kiedyś może zrobiłoby mi się jej szkoda, bo przecież w 1. klasie sama byłam do niej podobna, ale dziś maksymalnie mnie to bawiło. Na początku jeszcze mogłaby być taka nieobyta, ale teraz? Pamiętam, że od 3 lat walczyłam o to, by mnie lubiano. K. mi pomagała, broniła mnie, a ja dzięki temu w siebie uwierzyłam i teraz już nie potrzebuję jej wsparcia. O. nie daje ściągać. Chce być uczciwa i nieskazitelna, taka jak dzieci w zerówce. Ale to nie ta epoka, nie ten wiek. Sorry. Mogłaby tak jak ja dawać spisywać, załapywać żarty, mieć dystans do swojej osoby i nie przejmować się opinią innych. Rozumiem, że to niełatwe i leży to w kwestii charakteru, ale bez przesady. Ona jest gruba, a ja trochę pulchna. Lecz mimo to O. zawsze nas równała - mówiła "patrz: dziennik bulimiczki, to o mnie i o Tobie". No kurczę, O. ja jestem normalną nastolatką z odrobiną nadprogramowego ciałka, a Ty... Ech, nie powinnam chyba na nią tu jechać, co? Ale przecież to nie jest typowy blog dziewczyny dyktującej innym trendy, więc może się rządzić swoimi prawami.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz