sobota, 30 kwietnia 2011

the new beginning

Mam nadwagę. Ważę 75 kg przy wzroście 172 cm. :( Moje koleżanki ważą 52, góra 53 kg.
Biorę się za siebie! Będę ćwiczyć taniec, grać w piłkę. Odrzucę słodycze, fast-foody, kolacje i wprowadzę małe porcje obiadowe! Muszę schudnąć 20 kg. Mam dla kogo...
Błagam życzcie mi powodzenia! Kocham Was! :*

piątek, 29 kwietnia 2011

happiness

Już wiem, co to znaczy. Cudownie! Wkręciłam się do chóru, lubi mnie masa ludzi. Z moją Kochaną było prześwietnie. Ludzie zaczynają zwracać na mnie swoją uwagę.
A z gorszych rzeczy, to muszę się wziąć za książkę, którą przeczytam pewnie jako jedyna w klasie, ale to nic. Dziś robota szybciej minęła (układanie warzywek na taśmę u mojego taty), wbrew pozorom to strasznie męczące. Jutro chyba w pracy od 7:00. :( Tragedia.
Kocham życie! Pędzę czytać, trochę poprzytulać mojego kochanego psiaczka i może zagrać jak się dopcham do laptopa. Bye. :*

czwartek, 28 kwietnia 2011

visca el Barca

Padam na twarz! Dzień udany, nie zaprzeczę, kocham moje przyjaciółki! :* Zaraz się zabiorę za lekturę i opis doświadczenia. Tymczasem wielkie brawa dla FC Barcelony. Znam nawet większość ich składu, dzięki pewnemu chłopakowi, który mi dzień za dniem coraz mocnej zawraca w głowie.
Z K. już fajnie, chłopcy nadal do mnie lgną. K.i jego: "Nie idź po wodzie". Mogłam powiedzieć: "Ojej, mogliście dać tabliczkę, bo jeszcze się utopię, bo pływać nie umiem", ale tego nie zrobiłam. Z jednej strony szkoda, bo rozmowa, by się potoczyła, a z drugiej on jest zajęty, więc to było dobre posunięcie!
Jutro do 12:00, z moją kochaną wariatką, będziemy pokazywać doświadczenia.
A moja "psiapsióła"... Za często się kłócimy, mam za dobry kontakt z innymi. Chyba się między nami pieprzy. Wybrała do pomocy swojego wroga, nie mnie. Dobra, jak ona ma mnie w dupie (nie zaprosiła mnie na Sylwestra), łazi wszędzie ze swoją "psiapsiółką nr 2", obraża mnie i upokarza, to udaję, że jest ok. Ale basta! Jak nie ta to inna!
Mimo wszystko mam jednak nadzieję, że będzie dobrze i jutro ją udobrucham. Bo nadal mi zależy na jej towarzystwie!
Buziaczki, pędzę do obowiązków.

środa, 27 kwietnia 2011

ughr

Gdyby nie chłopcy dziś bym się jeszcze bardziej wkurzyła, że gra się tnie jak stary Linux.
Lektura... mmm nie powiem, chemia i fizyka w miarę ogarnięte - w 15 minut, dosłownie. Hehe, cóż, zaradność.
Mniejsza, nie chcę zemdleć jutro... Ajaj, czwartki i piątki są złe, bo wtedy mnie najczęściej łapie dziwne samopoczucie. No nic, przetrwamy. W piątek lekcje do 12:00. Pozdrawiam moją pracę na plastykę, której nie oddam 3. lub 4. tydzień z rzędu. -.-
Buziaki! W moim mieście są 22 stopnie Celsjusza. Jejuu, istne żyć, nie umierać!

the cutest day

Aaa! Cudownie! Poza tym, że boli mnie teraz brzuszek i w szkole też mi dokuczał tak, że aż chciałam iść do domu. Ale zostałam i mi się poszczęściło.
Rozdawałam zgody i chłopcy je wzięli, pomięli, rzucili we mnie i się zaczęło. Kopali mój zeszyt aż się rozwalił, mówili "ojej" i zwracali uwagę tylko na mnie, R. była w tle. Widziałam jak się gotowała. Haha, na wf'ie nie udało jej się mnie upokorzyć i inne dziewczyny ją wyśmiały.
Głupia "przyjaźń", no nie ważne. Było, minęło.
Nie pogadałam o ognisku, bo przypomniałam sobie o tym przed chwilką... Jestem zbyt podniecona podrywem, chyba, że to był to przejaw znęcanie się, w co wątpię. Dooobra, to był podryw.
Z K. już dobrze, R. też - kocham ich. :* Tymczasem fizyka, chemia i lekturka. Gra działa dopiero po godzinie 18. :<
Idę, bo nic ciekawszego nie mam do dodania, może będzie druga notka później. Pa! :*
PS: Pozdrawiam uczniów technikum dających dzisiaj przedstawienie w mojej szkole, haha.


wtorek, 26 kwietnia 2011

lost in life

Ten komputer (aktualnie jestem na laptopie brata) też ma problem z Burnout'em. :<
A ja taka beztroska nawet nie myślę, żeby zrobić lekcje czy czytać "Krzyżaków". A przecież drugi tom się sam nie przemagluje... chyba. Jestem wściekła, bo się napaliłam na te samochody. Uprzedzając pytanie - nie, nie jestem uzależniona... nie od gier.
Dobra, nieważne nikt mnie nie czyta, więc niby po co to piszę?


a little bit of pleasure

Zaraz idę do pracy. Chciałam zagrać w Burnout Paradise, lecz to oczywiście jest niemożliwe do wykonania na tym starym sprzęcie i jedynie na laptopie brata mogę poszaleć.
Męczy mnie lekki ból głowy, ale jutro spotkanie z moimi najlepszymi kociakami. :) Can't wait! No i muszę wymyślić w co się ubiorę, tak żeby przyciągnąć pewne osoby. Płci męskiej, oczywiście.
K. popsuł mi dzień, wolę M., S. i M. I znowu się boję, czy dobrze robię, i czy aby nie pieprzę sobie życia. Muszę przestać słuchać tej zrytej R.
Miłego dnia, może tu jeszcze wpadnę.
PS: Szkoda, że nie mam takiego zapału do prowadzenia własnego pamiętnika, tzn. takiego w zeszycie, a nie internecie (bo takowy posiadam). To właśnie tam przelałam całą swoją duszę, więc jego znalazca po paru wpisach przejrzałby mnie na wylot.


poniedziałek, 25 kwietnia 2011

loneliness

Siostra jest na grillu - idę ryczeć. Serio, kiszę się w domu i marzę o ognisku u M. ze znajomymi z naszej i wyższej klasy. Takim z alkoholem, dobrym jedzeniem, muzyką, masą śmiechu i nawiązywaniem nowych znajomości. Muszę ten temat z dziewczynami jakoś ogarnąć w szkole, w środę. Tęsknię za nimi, bo jedyny kontakt, jaki mamy ma miejsce właśnie w szkole. Ale i tak je kocham. :*
PS: Jestem dzikusem i niedojdą. Muszę to zmienić! W końcu kto ma najlepsze przyjaciółki w Polsce i zna tylu fajnych, wolnych facetów? Muszę pokazać umiejętnie (czyt. niewulgarnie) piersi i jazda!


niedziela, 24 kwietnia 2011

give me more time

Chyba zaraz tutaj zarzucę treść żołądkową. Serio, nie wyrabiam po takiej porcji jedzenia. Jestem już na swoim komputerze. Siostra zabrała, tzn. "pożyczyła", ode mnie moje świeżo kupione buty, na imprezę. I wanna kill her!
Ale dość o smutach. Wyobrażam sobie za często K. Chłopie, mieszasz mi w głowie. Chyba się za Ciebie wezmę.
Wiem, co ubiorę na dyskotekę. Tzn. jeśli chodzi o buty... Mam aż 3 pary szpilek (moja siostra się w jedne nie mieści), ale wybór padł na te mega wysokie.
Bylebym nie zemdlała i się nie przewróciła. Och, omdlenia. Niech mnie już opuszczą, proszę. Od miesiąca ich nie mam, ale w głowie mi się czasem miesza. To niesprawiedliwe.

how many books have you already read

Zapytał mnie o to kolega nielubiący czytać. Odpowiedziałam, że około 30. Powiedział, że to niemożliwe. Nie wiem, czy uważał, że to za dużo, czy za mało.
To pytanie zaintrygowało mnie do tego stopnia, że założyłam profil na portalu www.lubimyczytac.pl Jeżeli ktoś chciałby poczytać moje opinie o przeczytanych pozycjach, bądź po prostu przejrzeć moją biblioteczkę, zapraszam do kontaktu w komentarzach pod postem.


better

Buty się sprawdziły, każdy przyglądał im się co najmniej przez minutę, więc jest świetnie. Pewien chłopak krzyknął do mnie: "Cześć! O, ale urosłaś. Ej, nie ona ma szpilki". Haha, kocham Cię. :* No i nie obyło się bez wymiany uśmiechów z S. Chyba mi się spodobał.
Dziwna rozmowa z R. wczoraj. Zaczęła mnie wypytywać o to, kto mi się podoba. To swoiste przesłuchanie trwało przez pół godziny. Noż... to moja sprawa.
Wolę, jak moje pragnienia żyją w mojej, nie jej, głowie. Nie ufam jej, bo wypaplała o dwóch moich największych miłościach. Niech się pieprzy. Ja jestem jej przyjaciółką, ale ona moją nie!
PS: "Krzyżacy" str. 218 - jest ok. Na dole rodzinka na świątecznym obiedzie, a raczej już po.

sobota, 23 kwietnia 2011

future plans

Po 1. - aparat na zęby, koniecznie!
Po 2. - łóżko wodne, Marilyn Monroe na ścianie, bambusy na podłodze, walające się książki, gustowna komoda i balkon, na którym będzie stało krzesełko pokryte tonami gazet.
No i jakiś chłopak - może K.? :)
Dobra, idę łowić.  A raczej patrzeć jak tata poczyna sobie z wędką. :)

high heels

Moje wczorajszy zakupy - udane w 100%. Kupiłam buty. Są niesamowicie seksowne i wysokie, przynajmniej jak dla mnie. Ciekawe jaka będzie reakcja innych ludzi, gdy mnie w nich ujrzą, heh.
Czytam lekturę (pozdrowienia dla "Krzyżaków")! Wczoraj byłam w kościele, dzisiaj też. O! Pozdrawiam moją siostrę, z którą tam jechałam. Jeju, ten 19-letni rajdowiec mnie przeraża.
Ogólnie, to życzę Wam wesołych świąt i te sprawy...


czwartek, 21 kwietnia 2011

love & magic

W środę był szkolny lany poniedziałek. Byłam cała mokra, centralnie, od głowy po pięty - buty pływały, nawet stanik był mokry.
Chciałam, więc pozdrowić jednego ze sprawców- J., którego się nie obawiałam, no bo przecież mnie nie zna...Chyba lał na oślep i miał gdzieś, że oblewa totalną brzydulę (czyt. mnie). Ale wylał na mnie 2,5 l wody (wiem, bo woda znajdowała się w butelce po "pepsi"). Doobra, podobało mi się. Piekielnie mi się podobało, no. Hehe, oby więcej takich dni. Jest cudownie!
Jutro jadę kupić buciki  z siostrą i bratem. Potem pomogę mamie przy pieczeniu ciast, posprzątam i pójdę do kościoła, w którym mnie dziś nie było, bo rodzice stwierdzili, że będzie za długo (dziś odbywa się Komunia Rocznicowa 3-klasistów), więc mogę zemdleć itp.