czwartek, 27 marca 2014

that hurts

Ała! Drut od aparatu przez cały dzień wbijał mi się w policzek. Włosy nie chcą ze mną współpracować i wyglądają jak by były nieczesane przez wieki. Biologia poszła mi całkiem nieźle. Jak na 20 minut nauki, to wręcz wybornie! :) Gorzej było z bieganiem na ocenę na wychowaniu fizycznym. Miałam najgorszy czas, ale pocieszyły mnie koleżanki. Dopingowały mnie, troszczyły się, a pan był tak miły, że dostałam od niego ocenę dobrą. Cieszę się tym, ale "niesmak" z bycia wielką przegraną pozostał. Nic to. Przed matmą słyszałam jak dziewczyny ukradkiem coś komentowały. Wydaje mi się, że była to kwestia tego kogo zaprosiłam na 18-tke w charakterze os. towarzyszącej. Rano, mimo, że nic im o tym nie mówiłam, wiedziały już z kim idę. Chłopak, którego zaprosiłam musiał powiedzieć to A. i chłopakowi K., która wypaplała to już wszystkim. Żałosne. Zresztą... czym ja się przejmuję? Muszę żyć! Czerpać korzyści i nie zasłaniać się fałszywą skromnością. Lepiej jeżeli pójdę z kimkolwiek i będę traktować ten wieczór jak wyzwanie, niżeli miałabym pojawić się sama i być zmuszoną, by patrzeć, jak A. "obraca" inną naprzeciwko mnie.  Nie ma tego złego. :) Jutro po szkole idę do galerii handlowej z K. i na pewno natknę się na A. Już słyszę głosem wyobraźni jak mnie cisną, za moją "odwagę". Przetrwam to z głową uniesioną do góry. Teraz zaś biorę się za niemiecki - jutro sprawdzian, który powinnam napisać na piątkę...
Nie ryzykujesz? Nie żyjesz!

wtorek, 25 marca 2014

you'll never live if you're too scared to die

Onienienienienienienie!
W. zgodził się! Napisał, że "z przyjemnością" ze mną pójdzie. Skakałam jak głupia po pokoju i mam kopa do pracy nad sobą. Już żadnych słodyczy od tej pory, codzienne ćwiczenia (Insanity/stepper/skakanka). Jestem taka podekscytowana. Życie może być piękne. Trzeba tylko zdobyć się na odwagę, by zacząć z niego korzystać. Teraz już pójdzie wszystko bardzo łatwo - przemyślę strój, będę miała jakąś naturalną fryzurę i lekki makijaż, zrzucę parę kg i zobaczę, co z tego wyjdzie. W sumie W. zamieszał mi w głowie. Czyżby nowy rozdział w moim życiu właśnie zaczynał się pisać? We will see what's gonna be!

boję się

O nie! Napisałam do W. i czekam na odpowiedź. Jeżeli nie zgodzi się na towarzyszenie mi na urodzinach będzie kiepsko, nawet bardzo. Skończyłam oglądać słodkie kłamstewka w towarzystwie słodyczy i dobrej herbaty. Zaraz biorę się za kończenie rozprawki i przećwiczenie cykli rozwojowych pasożytów. Jestem nieswoja. Wolałabym iść na urodziny sama, ale teraz już nie ma odwrotu. Kurczę, mogłam poprosić o towarzystwo mojego dobrego kolegę - D. No trudno, wszystko da się przeżyć, tak? :) Walczę o zachwycającą figurę i szczęśliwe życie. Nigdy się nie poddam. Za oknem jest tak szaro-buro, że nie mam ochoty wychylać czubka nosa poza dom. Mam nieodpartą ochotę owinąć się kocem i zdrzemnąć. Aparat na dolnych zębach przeszkadza mi w jedzeniu i rzuca się w oczy. Znowu będę musiała się z nim oswoić i zamartwiać reakcjami innych ludzi na jego obecność. W czwartek 8 godzin lekcyjnych. Jak ja to przeżyję? :o

piątek, 21 marca 2014

I still think of you



Ale mnie wkurwiają te szmaciska. Miałyśmy jechać razem na Targi Edukacyjne i do nowo otwartej galerii handlowej. K. mówiła w szkole, że pojedzie ze mną autobusem. Nakłaniała mnie jak cholera. Potem zlała mnie i napisała, że nie wie czy będzie i żebym gadała z M., bo ona jak coś to pojedzie swoim autobusem. W efekcie zostałam w domu, mimo, że miałam ochotę na tę wyprawę. A dziś weszłam na bloga jednej z nich i zobaczyłam, że K. jednak była dziś w mieście. I super się bawiła. Wystawiła mnie. Kurwa mać. Życzę jej, aby to wszystko do niej wróciło. Żeby ją też ktoś traktował jak gówno. :) Mam ją w dupie aktualnie i jeszcze bardziej ograniczam z nią kontakty. Szukam innego towarzystwa, bo ten fałsz mnie zabija. Wszyscy pierwsi jak chcą pomocy, a potem zapominają, że w ogóle żyję. Wierzę w karmę. Wierzę w sprawiedliwość. Wierzę, że ktoś Cię tak usadzi, że będziesz żałować, że oddychasz. Tak jak ja w tym momencie.

wtorek, 18 marca 2014

czyny mówią głośniej niżeli słowa

Mam okazje, ale by je wykorzystać muszę coś zrobić. Jedzenie ma utrzymywać życie, a nie je zabijać. Albo dalej będę objadać się, rzucać puste obietnice i opadać w efekcie na samo dno, albo wstanę i wezmę, to co do mnie należy.

open your head

Zaliczyłam sprawdzian z angielskiego i pojawiłam się na porannym wf'ie. Po szkole wybrałam się z dziewczynami na godzinkę do galerii, odprowadziłam je na przystanek i udałam się do ortodonty. Spędziłam w poczekalni pół godziny. Założono mi separatory w trzy sekundy i popędziłam na powrotny autobus. W efekcie od ponad godziny jestem w domu, słucham "the weekend" i zaraz biorę się za biologię. Wiele bym dała za silną wolę.

poniedziałek, 17 marca 2014

Will you be there with me?

No i przyszedł czas na zmartwienia. Dzisiejszy dzień jest szalony. O 8 mama zapytała czy idę do szkoły. Rozmarzyłam się wizją zostania w łóżku, by po parunastu minutach żałować swej decyzji. Skończyło się to wyciąganiem mnie siłą z łóżka przez mamę i podwózką przez tatę. Opuściłam jedną godzinę, zaliczyłam kartkówkę z matematyki i wróciłam do domu. W międzyczasie otrzymałam zaproszenie na urodziny K. Oczywiście z osobą towarzyszącą. Martwię się. Zaczynam proces chudnięcia i w sobotę napiszę do moich znajomych, by dowiedzieć się czy idą same. Jeżeli tak, zrobię to samo. W przeciwnym wypadku poproszę o towarzystwo W. - kolegę z klasy A. Właściwie to kiepsko go znam. Poznaliśmy się na urodzinach mojego kuzyna 15 lutego. Dużo tańczyliśmy (to on inicjował taniec, który przeciągał się na paręnaście piosenek, i to ja go kończyłam), był wyższy ode mnie no i, gdy byłam w jego ramionach miałam ochotę zostać tam na zawsze. W dodatku na urodzinach K. byliby jego kumple, więc miałby z kim zapalić, napić się i pobawić. To dobra opcja. Jeżeli się nie zgodzi wezmę zaś P. Kolegę, z którym chodziłam w zeszłym roku do klasy. Jest zabawny, swobodnie się przy nim czuję i wiem, że na pewno mi nie odmówi, bo lubi takie imprezy. Jest niższy ode mnie (albo mi równy - nie pamiętam) i nie mam pojęcia jak tańczy... Coś się wymyśli. Teraz prace domowe i trening. Na obiad była pizza. :c Teraz kolejny posiłek planuję dopiero jutro w szkole. Grahamka z serem i ogórkiem. Mmm
























Let it be. Baby breathe. 

piątek, 14 marca 2014

Just tell me you love me. Even though you don't love me.

Pobudka o 9, parę godzin w szpitalu (na szczęście z tatą praktycznie wszystko dobrze), szybkie zakupy i relaks przy muzyce. Zaraz mama zaserwuje mi pierogi. Uwielbiam domowe obiady. ♥ W dodatku dostałam 5+ z zajęć artystycznych, więc będę miała 6 na koniec roku. Cieszę się niezmiernie. Nogi mi smukleją, mimo tego, że nie trzymam diety i pochłaniam masę słodyczy. Jak widać ćwiczenia to lepsze wyjście niż głodzenie się. Wspaniała pogoda, pozytywne nastawienie i świat staje się cudowny. W przyszły piątek zakładam aparat na dolną szczękę. Boję się tego, jak będę wyglądać. Pewnie znów zawładnie mną wstyd. Przetrwam to! Nigdy się nie poddam.


czwartek, 13 marca 2014

nie wierzę

Jak mogłam być zadurzona w kimś takim?! Wydaję się sobie śmieszna i naiwna jak dziecko. On tak naprawdę kochał tylko jedną "kobietę". Ta jednak go zdradziła z jego najlepszym przyjacielem i odtąd zaczęła się jego przygoda z byciem bawidamkiem. Był z nią, rozstali się, bawił się mną i K., rozpoczął związek z A., rzucił ją dla niej, zaczął być z G. (będąc jeszcze w związku ze swoją poprzednią partnerką), rzucił ją, bawił się mną i K., wrócił do niej. Śmieszne. Wkurwiła mnie za to moja "psiapsiółeczka", której szczerze nie cierpię. Wyleciała do mnie z tekstem, żebym nie pisała do A., bo on już ma osobę towarzyszącą. Kurwa mać! Po pierwsze, to moje życie i będę robić, co chcę; po drugie nigdy bym do niego nie napisała pierwsza; po trzecie wie to od M., a nie ode mnie, więc nie powinna otwierać pyska. Głupi pustak żyjący tylko kasą. Jakby mogła, to by się kręciła w "elitarnym" środowisku (wśród bogaczy), ale jest tak nudna, że nikt jej nie chce. Jeszcze się śmiała mówiąc: "Patrzcie na  J. (moje imię), ona nikogo nie ma i musi schudnąć". Jezu, nie chcę iść na te jej 18-te urodziny. Naprawdę rzygam tą napiętą atmosferą "wyższych sfer", którym się za dużo wydaje Mam nadzieję, że jednak któraś z moich przyjaciółek też ma kłopot ze znalezieniem towarzysza. Ta cała K., się chełpi, że ma z kim iść, bo jest solenizantką i chce mnie upokorzyć. Fajnie, tylko gdyby miała więcej kolegów, nie byłoby problemu (z którym boryka się też D.) z braniem na siłę chłopca, z którym nie chcesz spędzać imprezy. Brr.
Dobra, spinam poślady i przysięgam, że jeszcze tam wyjdę, sama lub z kolegą z byłej klasy, i je wszystkie skasuję z miejsca. Bez sentymentów. Będą przy mnie nieznaczące i zrozumieją, co tracą.
Oczy mi się zamykają, nerwy są na granicy rozstrojenia. Jutro chyba zrobię sobie wolne i pojadę do szpitala z tatą.

środa, 12 marca 2014

motivation

Jestem o 4 dni bliżej do upragnionego celu. Ćwiczenia dają mi niesamowitą satysfakcję. Może od przyszłego tygodnia zajmę się liczeniem kalorii, bo teraz nie mam do tego głowy.
Jutro zamiast polskiego mam dwie biologie i historie i społeczeństwo. Zostawiłam książkę w szafce, więc nie mam jak odrobić pracy domowej, której będzie wymagać mój "historyk". Będzie ciężko. Cały dzisiejszy dzień spędzałam w ogrodzie z podręcznikiem od biologii. Było mi tak błogo na leżaku w otoczeniu psów... Aktualnie czekam na pyszny obiadek słuchając Eda Sheerana. I szukam jakiejś energetycznej składanki do wieczornych ćwiczeń. W szkole jutro robimy sobie spóźniony Dzień Kobiet, który będzie opierał się na jedzeniu pizzy. W miłym towarzystwie wszystko wydaje się lepsze, więc jestem pozytywnie nastawiona.
Czuć tę wiosnę w powietrzu na każdym kroku. Wstawanie z łóżka to czysta przyjemność, gdy słońce muska mnie po twarzy, a ptaki świergoczą wniebogłosy.

niedziela, 9 marca 2014

dziękuję

Jestem Ci wdzięczna, paradoksalnie. Jesteś moją największą motywacją. Myśl o tym, że już nigdy nie dotkniesz mojego ciała, nie poczujesz pod koniuszkami palców zmian, jakie w nim zajdą, napawa mnie niewysłowioną rozkoszą. Nie drżę na dźwięk twojego imienia, nazwiska, pseudonimu. Jesteś bezbarwny, jałowy, taki... typowy, zwyczajny. Straciłeś cały blask. I pomyśleć, że te strumienie łez, załamanie, przyniosło taki efekt. Nie żałuję, że pokazałam ci całą siebie i zniszczyłam ten chory układ. W przeciwnym razie teraz pewnie dusiłabym się zaślepiona w twym urojonym blasku. Wspomnienia tamtych wydarzeń już do końca mych dni będą mi osładzały noce. Pławię się w nich. I walczę. Walczę o lepsze jutro. Przetrwałam. Wróciłam na powierzchnię. Nie pokonałeś mnie. Sięgnęłam dna, żeby wiedzieć, że nigdy na nim nie osiądę. Nie z twojego powodu.
A tak odbiegając od tematu, to boli mnie ząb i nie wiem czy to wynik pierścienia, który jest na nim umocowany czy twardych pokarmów. :( W zeszłym tygodniu pisałam matury próbne z matematyki i polskiego. Nie cierpię pisać wypracowań, mimo, że nawet nieźle mi to wychodzi. Trzy godziny w jednym miejscu z mózgiem pracującym na najwyższych obrotach, to kiepska opcja. "Pani Bovary" przeczytana. Niestety, ja do arcydzieł bym jej nie zaliczyła. :)