Jest uroczo i słonecznie. Moje sprawy nabrały dobrego obrotu. Od poniedziałku są rekolekcje, co oznacza luz w szkole. W niedzielę będę miała pieska - Suzie.
Jedynie dziś humor popsuła mi pewna tajemnica K&K oraz M. K. powiedziała, że każda z nas ma jakieś tajemnice - ja też - i, że nie mogą mi powiedzieć o co chodzi. Poczułam się odrzucona.
W środę byłam na wycieczce - bardzo pozytywnie, dużo śmiechu, wygłupów. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie jazda autobusem, bo siedziałam z M., która jak zwykle zamulała. Jeju, siedzi i siedzi, i tylko: "Co? Co? Co?" No matko!
W czwartek na biologii i religii siedziałam z K., a nie z R., bo musiałam pomóc K. w kartkówce. R. usiadła z G. i sobie z dzióbków jadły. Wrr. Aż się głupio poczułam, bo nie wiedziałam jak wrócić na swoje miejsce, skoro G. tam siedziała, ale dziś już było normalnie. Obiecałam sobie, że będę bardziej uspołeczniona. Uda mi się!
M. była wczoraj z D. w Warszawie na konferencji. Przywiozła whiskey, wielkiego balona latającego właśnie po pokoju i jakieś ulotki z firmy
Nestle. Teraz sobie siedzę, bo trochę boli mnie głowa od leżenia na huśtawce.
Dzisiaj był spr. z angielskiego - wynudziłam się, bo skończyłam 15 minut przed czasem. Na fizyce wkurwiły mnie koleżanki i nauczycielka. Dziewczyny dostaną po 5, a ja 4, chociaż zrobiłam za nie całe zadanie (bardzo zawiłe). Bo oczywiście K&K poleciały z jednym zadaniem jako pierwsze beze mnie, a potem zamiast przyznać, że ja zrobiłam drugie zadanie sama, powiedziały, że też to zrobiły i jeszcze K. rozpisała je na tablicy. Żałosny lans na mojej wiedzy. Do tego się wycwaniły, bo nigdy nie dają ściągać tłumacząc, że: "pani im zwróci uwagę" albo "nie rozumieją tematu", a ja muszę wszystko wszystkim dawać, bo wyjdę na francę. Szczególnie wkurwiają mnie M&M - nie dość, że tępe to jeszcze nawet nie przepiszą tematu i muszę im pożyczać zeszyty z notatkami. Jak coś piszę to one od razu: "daj nam zeszyt z zdaniem". A jak im tłumaczę, że jeszcze robię i dam im później to mówią: "a zaraz dasz pani i nam nie dasz." No kurwa! Potem taka M. idzie i dostaje 2, a ja też.
Dobra. Już się tym nie martwię. Nie mogę traktować kogoś jak przyjaciela, bo przyjaźń nie istnieje. To tylko kumpele.
Przepraszam, że rzadko tu piszę.
PS: Postanowienie nr 2 - na testach gimnazjalnych nie dam im ściągać.