czwartek, 31 stycznia 2013

spring again

Pogoda na dworze jest przepiękna! Ja jestem tak objedzona, że ledwo siedzę. Już jutro napiszę do K. w sprawie imprezy i może coś tam wykombinujemy.
Spotkałam dziś M. w galerii, dokładnie wchodząc do reserved. Rozglądała się za jakąś bluzką, a ja po prostu łaziłam bez celu, lecz nie bez przyjemności.
Wiosna jest cudowna - a raczej ten okres przejściowy między zimą, a wiosną. Słońce, masa śmiechu w szkole, kolorowe ubrania... Duża ilość promieni słonecznych sprawia, że już nie mam "depresji" i non stop się uśmiecham. Wprost rozpiera mnie energia. To powietrze pobudza do życia. Polubiłam każdą z pór roku. Z pewnością aura wpływa na nasze samopoczucie! Jest tak samo rześko i świeżo, jak zimą, ale trawniki się zielenią i świeci usilnie słoneczko. Mmm, to najlepsze połączenie z możliwych. Wiosna ma wszystko, co najlepsze z każdej pory roku. Słońce z lata i świeżość z zimy. Do tego te rozkwitające pąki, kwiaty, ptaki ćwierkające za oknami, coraz dłuższe dni...
A jeżeli chodzi o szkołę to chemia poszła mi świetnie. Chyba dostanę 6. O, przypomniało mi się, że dzisiaj moja wychowawczyni, pisząc równanie fermentacji alkoholowej nie wiedziała jak zapisać wzór alkoholu i krzyknęła na całą klasę: "O, Sz. (moje nazwisko), Ty będziesz wiedziała jaki jest wzór metanolu/etanolu (nie pamiętam czego)" Klasa wybuchnęła śmiechem, a ja odpowiedziałam, że jestem kiepska z chemii. Haha, już lecę na mojej opinii pilnej uczennicy, a mamy dopiero końcówkę stycznia.
Oglądałam wczoraj mecz Barcelony. Fabregas jest niesamowity, schrupałabym go.
Czuję, że K. mnie ogranicza. Gdyby nie ona miałabym więcej znajomych w klasie. Ona nie potrafi pozyskiwać tak szybko sympatii, jak ja. To do mnie ludzie się zwracają o pomoc, by pogadać, mieć gdzie usiąść w czasie, gdy akurat są sami w ławce itp. Hm, no cóż, muszę nauczyć się zdobywać świat nawet z K. u boku.
Dzisiaj dużo zjadłam, ale od poniedziałku śmigam na rowerku, by spalić niedzielę i ew. sobotę.
Łydki, przychodzi koniec waszego panowania nad moją samooceną.


środa, 30 stycznia 2013

wednesday

W szkole było mi przykro, kiedy siedziałam sama, a wszyscy chodzili parami słodko szczebiocąc. Nienawidzę czekać na lekcje ponad godzinę. Nic ciekawego się nie wydarzyło. Monotonia ponad wszystko.
Jakoś dłużyło mi się w tej szkole, ale po ostatnim dzwonku wpadłyśmy z K. do galerii i oczywiście spotkałyśmy chłopców. Pogadaliśmy trochę i posiedzieliśmy koło lodziarni. A. kupił sobie lody pistacjowo-waniliowe. Uwielbiam ich smak, ale przecież nie jem słodyczy, więc tylko sobie popatrzyłam jak go pałaszował. Potem standardowo przystanek. Lało strasznie, więc K. rozłożył parasol. Kaptur też się przydał.
A. mnie unika. Przynajmniej tak mi się wydaje. Może nie chce mi robić złudnych nadziei? Sama nie wiem. Grunt, że chociaż sobie razem posiedzieliśmy.
Teraz chemia, a potem płatki z mlekiem albo wafle ryżowe... Zobaczy się.
Chcę na imprezę! Muszę to dogadać, bo mnie nosi!


wtorek, 29 stycznia 2013

tuesday

Krótka notka i zmykam do nauki. Angielski i polski już się grzeją przy kaloryferze. Uszykowałam sobie całkiem przyjemny kącik - fotel, grzejnik, kocyk, pufa i ja!
Dzisiaj wpadłam do sklepu w drodze do szkoły i kupiłam sobie colę zero oraz paczkę wafli ryżowych. Teraz do końca tygodnia już nie muszę kupować jedzenia.
Jutro znów będę godzinę siedzieć samotnie "na łączniku" lub pod klasą w oczekiwaniu na lekcję wiedzy o społeczeństwie. Skoro dziś się przełamałam i odwiedziłam sklep, to może jutro wkroczę do pomieszczania, o którym piszę tu już nieomal setny raz (szkolnej bibliotece). Środa nareszcie zakończy się dla mnie pod względem szkolnym trochę wcześniej niż na 15 minut przed autobusem. Poza tym kończę z K., więc może wpadniemy do galerii i zobaczymy się z chłopcami.
Kurczę, nie potrafię zapomnieć o A. Chcę go powoli do siebie przekonywać. Jestem chorobliwie nieśmiała, powinnam imprezować, a nie się zadręczać, ale może taka już moja natura, heh.
Jeżeli w sobotę odwiedzę klub to będzie bardzo miły tydzień, bo w ten sam dzień wyprawiane są 80. urodziny babci (niestety będzie góra tuczącego jedzenia), także dobrze bym się wybawiła.
Czekam na jakąś wiadomość o ewentualnej zabawie, a potem zmykam do spania, bo jutro czeka mnie pobudka o 6:30.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

back to school

Nie było tak źle. Czas do 9:50 minął mi względnie szybko. Dzisiaj humor poprawił mi też fakt, że K. ma tyle samo zaległości, co ja, więc nie będę musiała sama zaliczać tych wszystkich sprawdzianów i kartkówek. Zjadłam w szkole kanapki zrobione przez mamę (poza zbyt dużą ilością masła były naprawdę OK), a teraz popijam kawę rozpuszczalną. Oczywiście bez cukru.
Jestem w szoku, że już 3. dzień trzymam się diety. Może w lutym zacznę ćwiczyć na rowerku + brzuszki, przysiady, skakanka, Ewa Chodakowska i będzie można zobaczyć efekty. Nie mogę się doczekać.
Teraz biorę się za polski. Wieczorem mama podetnie mi grzywkę, a na kolację zjem sobie pomarańczę.
Jutro pojadę wcześniejszym autobusem i postaram się wpaść do biblioteki albo coś, bo się zanudzę w innym przypadku. Jechanie autobusem o "8:33" też odpada, bo w mieście jestem w efekcie dopiero o 9:02. Może spotkam dziewczyny z klasy i jakoś mi minie ta godzina oczekiwań.
Znowu popadłam w rutynę. Wychodzę jest ciemno (dziś wyjątkowo nie), wracam robi się ciemno. Zero przyjemności - nauka, komputer, jedzenie... Ech, może dziś skuszę się na jakąś komedię lub cokolwiek.
Wczoraj nałożyłam olejek rycynowy na rzęsy, ale chyba przesadziłam, bo trochę mi się go dostało do oczu. Dziś użyję, więc zwykłej maskary - odżywki. Wieczorem K. odezwał się do mnie, pytając m.in. o to kiedy znowu będziemy razem imprezować. Od razu się uśmiechnęłam.
Uciekam. Miłej reszty poniedziałku!

niedziela, 27 stycznia 2013

let it go

Cześć Skarby! Mam zmieniony plan, więc jutro zaczynam lekcje o 9:50. Może wmuszę w siebie to siemię albo zdążę zrobić kanapki do szkoły przed wyjściem na autobus (postanowiłam, że zamiast się głodzić w szkole, będę jeść chleb, który przygotuje mi mama, tak jak za czasów podstawówki :)).
Obejrzałam finał Australian Open 2013 i zakochałam się w Djokovic'u.
Słyszę, że mama pichci coś na podwieczorek, ale postanowiłam, że zamiast pączków zjem jabłko albo marchewkę. Będzie równie smacznie i zdrowiej. W tle gra mi radio eska, w którym wspominali o feriach. Ach, dlaczego mój "urlop" już się skończył?!
Wczoraj wzięłam kąpiel z dodatkiem olejku z cedru i cyprysu. Od razu poprawił mi się humor, a włosy do teraz mi nim zaciągają. Obudziłam się w środku nocy, by sprawdzić na Facebooku czy moi znajomi są dostępni tylko po to by się upewnić, że nie pojechali beze mnie na imprezę. Jestem chora, wiem, ale naprawdę musiałam to zrobić, by móc później słodko zasnąć. Obyło się bez refleksji o życiu, może dlatego, że zawsze przed snem modlę się o to by nie zadręczać się głupimi myślami...
Trochę mi tu zimno, więc zbieram się na dół poczytać historię i zrozumieć biologię.

sobota, 26 stycznia 2013

studying

No cudownie, po prostu bajecznie. Nic nie rozumiem, a w poniedziałek wracam na dobre do szkoły. Wykorzystam chyba wszystkie swoje nieprzygotowania, serio.
Dziś ograniczam jedzenie i zrobiłam się głodna. Mama chce zrobić racuszki w niedzielę, ale nie mogę się złamać.
Jestem w kropce, ale muszę pamiętać, że nie będę niczyją drugą lub, co gorsza, dziesiątą opcją. Dziękuję, postoję.
Wstałam o 11, jest postęp. Wymyślę może jeszcze strój do szkoły i do kościoła, pogram w jakąś grę i obejrzę komedię wcinając siemię lniane z pomarańczą.
Muszę w siebie uwierzyć i częściej się uśmiechać, ale to nie jest zależne tylko ode mnie.
Napiłabym się kawy i zjadła jakieś ciastko.
Udanego weekendu, Dzióbki!
Nie pozwól, by to co minęło, kładło się ciężarem na twym sercu.

sad

Łapię się na tym, że ciągle liczę, że do mnie napiszesz. Jest mi jakoś ciężko na sercu i dziś znowu siedzę w domu. Niezmiennie jestem wielką przegraną. Powinnam się do tego przyzwyczaić.
Miłej soboty!
Myślę, że najgorszą częścią tego wszystkiego nie jest to, że straciłam jego. Tylko to, że straciłam siebie. 
Złamane serce żyło będzie dalej.

środa, 23 stycznia 2013

music will help you

Zaczęłam słuchać Pezeta i wielu innych hiphopowych (?) wykonawców. Ogólnie same rytmiczne utwory. Przynajmniej nie śpię dzięki temu na siedząco. 
Przypięłam grzywkę do góry i przypominam sobie z każdym spojrzeniem w lustro jak bardzo nienawidzę swojego wysokiego czoła, ale muszę z tym żyć. Tak samo jak i z innymi mankamentami.
Mam czas do marca, by wybrać co będę robić przez resztę życia. Jakie to zabawne, co? Nieważne.
Nic już nie ma znaczenia, ale ja i tak pokażę im wszystkim, że stać mnie na wiele. Boję się tylko ceny jaką będę musiała za to zapłacić.

wtorek, 22 stycznia 2013

medicine isn't for me

Zmieniam kierunek. Na medycynie całkiem wysiądą mi oczy. Już teraz mam minus osiem dioptrii, więc... Może ta psychologia? Byłoby całkiem ok. Nauka polskiego mi łatwo przychodzi, biologii też.
Nic już nie wiem. Ta noc będzie ciężka.
Idę się umyć i zmykam do łóżka, bo stanowczo za dużo siedzę przed komputerem.

hate that I love you

Wybrał inną. Znowu. Nie mam już siły. Tak pragnę go nienawidzić, a tak mi to nie wychodzi. Pierdolę to wszystko. Na razie nienawidzę samej siebie i jej.
Potrzebuję pomocy. Internetowy blog już nie koi mojego żalu.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

chemistry

Miałam się wziąć za naukę, ale słabo mi poszło. Zaznaczyłam tylko w książce od geografii informacje, które muszę przyswoić do sprawdzianu odbywającego się 5. marca i nauczyłam się dwóch punktów z zeszytu z chemii. Boże, ja nie nadrobię tych zaległości. Nawet nie mam jak przepisać notatek. Jednym słowem: super.
Przeczytałam moją "urodzinową" książkę i znowu biorę się za Mickiewicza. Po raz 4, bodajże. Nie mogę przebrnąć przez tę epopeję narodową.
Jutro koniecznie muszę wyjść na dwór. Napadało mnóstwo śniegu, więc będę się świetnie bawić z psami. Szkoda, że w święta nie było tak klimatycznie, jak teraz. Nie ma co narzekać. Właśnie upływa kolejny tydzień ferii. Muszę znaleźć odrobinę motywacji do nauki.
Trochę wyładniałam, złagodniały mi rysy i odrobinę zeszczuplałam. Bardzo dobrze się z tym czuję.
Zaczęłam siedzieć do późna przy komputerze lub lekturze i wstawać po 11. Ciekawe jak się przestawię na tryb 22 - 6:30... Chyba, że zmienią mi plan i będę wstawać o 7:45!
Jadłam niedawno placek drożdżowy, pierwszy raz od kilkuletniej przerwy. Pamiętam, że kiedyś mama piekła go co niedzielę.
Pochwalę się Wam też, że wróciłam do regularnego malowania paznokci i skończyłam z ich notorycznym obgryzaniem.
Dziś w nocy ryczałam, bo myślałam o śmierci moich bliskich, przyszłości, religii, samej sobie itp. Byłam trochę przytłoczona imprezą. Nie nadaję się na takie spontany. Zdecydowanie. Mam potem wyrzuty sumienia biorące się z powietrza.
Aktualnie boli mnie bark. Kończę. Miłej nocy! :)

niedziela, 20 stycznia 2013

morality hangover

Znowu się dziwnie czuję, a nic złego nie zrobiłam. Z rytmu wybiło mnie jedynie to, że A. mnie strofował, gdy podczas tańca zarzuciłam mu ręce na szyję. Wkurzyłam się i automatycznie uświadomiłam, że to dupek. Pod koniec imprezy sam inicjował taniec ze mną, co nawet uwieczniła "fotografka". Nie cierpię zdjęć.
W ogóle irytuje mnie postawa A. Jest chorobliwym materialistą i egoistą. Potrafi wejść słabszym od siebie na głowę i ich stłamsić, ale jak go moja kuzynka wyśmiała, z powodu pewnego incydentu z jego udziałem, to spuścił z tonu. Potrafi kozaczyć jak nie ma od niego lepszych. Teraz też nie będę bała się mu odciąć. Nie pozwolę, by mieszał mnie z błotem. Żaden z niego wyjątek. Jest prostakiem i wulgarnym typem, którego powinni leczyć z wybujałego ego. Szkoda słów. Miłości nie ma. Im dłużej go znam tym mniej mam ochoty na dalsze poznawanie jego osobowości.
Siostra widziała, że tańczę z A. i myśli, że to mój partner. Nawet nie wie jak bardzo się myli. No ale przynajmniej nikt mnie nie nęka pytaniami o chłopaka. Mam 17 lat, ludzie. Mam czas na miłość. Po co mam zgrywać desperatkę?
Na imprezę ubrałam jeansy i białą bluzkę. Niby zwyczajnie, ale zachowałam klasę. Dołożyłam też czarne szpilki, czego żałuję, bo mnie obtarły i o 3. już ledwo chodziłam. Ale poza tym było super. Moja siostra widziała mnie cały czas w towarzystwie moich kumpli, więc nie musiałam potem wysłuchiwać jej narzekań na to, że mnie zostawiali kompletnie samą (siostra i brat oczywiście też pojechali do klubu, bo zapewne chcieli mnie mieć na oku). Siedzenie w 9 w pięcioosobowym aucie to nieodzowny element tamtego wieczoru.
Spałam do 13. Urodziny uważam za udane. Widziałam 3 koleżanki ze szkoły. K. schudła 5 kg, bo ma specjalną dietę, a właściwie głodówkę z powodów zdrowotnych.
Włosy śmierdzą mi papierosami. Nie cierpię tego.
Jestem atrakcyjna. Utwierdziłam się w tym przekonaniu, gdy po wejściu na parkiet zaczepili mnie dwaj przystojni, jak dla mnie, chłopcy. Wychodząc z klubu jeszcze jakiś koleś krzyknął mi "cześć". Był totalnie zalany, ale i tak wzbudziło to mój uśmiech.
Czytam książkę i wyłapuję z niej multum cytatów. Może kiedyś je tu udostępnię.
Aktualnie wracam do czytania, bo nie powiem, wciągnęło mnie. Buziaczki!

sobota, 19 stycznia 2013

bye

Za 3 godziny wychodzę z domu. Musi być dobrze.
Właśnie czytam "wędrówkę przez słońce" i nie dociera do mnie co się dzieje!
Chyba odwiedzę Was ponownie dopiero jutro. Miłego weekendu!

piątek, 18 stycznia 2013

reflection before birthday

Mam nadzieję, że jutro będziesz mi życzył siebie. Still in love.
Kurdę, ja od 3 lat żyję miłością do kogoś. Jestem wariatką, ale muszę przyznać - miłość jest motorem napędowym mojego życia.
Życzę, więc Wam duuuuuuużo miłości. Tak pod wpływem refleksji, które mnie dopadły o 23:21.
Wiecie, że K. złożyła mi życzenia SMS-em i nawet potem trochę pisałyśmy? Może po feriach i jutrzejszej imprezie znowu będzie między nami tak fajnie jak w gimnazjum. Liczę na to.
Pamiętam, że w 2011 roku pisałam "na łamach" tego bloga, że mam nadzieję, że moja znajomość z K&K nie rozpadnie się tak drastycznie i szybko jak z M. i R. Tymczasem jedna z nich już przed wakacjami odpadła z naszej paczki, a druga w roku 2012 zaczęła się ode mnie oddalać (zwłaszcza od rozpoczęcia się wakacji). Dziś wiem, że to R. była mi pisana, ale przecież się do tego głośno nie przyznam. Muszę się, więc postarać odnowić relacje z paniami K.
Nieznane uczucia
i słowa szeptane
tak serce cieszyły,
a dziś tylko ranią.
Oddała zbyt wiele
i stała się sługą.
Nieznaną miłością
nie można żyć długo.
Dziś już pocałunki 
nie budzą w niej radości,
a usta kochane 
nie szepczą dobranoc.
Miała 16 lat, chciała poznać życie i świat.

Rok temu, gdy pierwszy raz usłyszałam ten tekst to jakoś on do mnie nie przemówił. Dziś mimo, że mnie teoretycznie już nie dotyczy, jest mi bliski. Magia.

afraid a little bit

Nie mam co ubrać! Kurdę, to jest poważny problem. Nawpychałam się cukierków do granic możliwości, ale... zjem jeszcze! To takie ludzkie.
Kocham Cię i myśl co chcesz, ale nie znasz lepszych ode mnie. Nie odpuszczę, bo wiem, że nie można mieć wszystkiego, ale coś przecież trzeba posiadać! Szykuj się na jutro, bo wtedy zobaczysz jak będę się cieszyć widząc Cię pod moim domem o 22. Całus w policzek to będzie najlepszy prezent, ale przecież o tym wiesz. Rozpiera mnie energia.
Patrzenie na Ciebie to moje ulubione zajęcie. Dobrze mi się z Tobą milczy. Wstępuję wtedy we mnie taka nienaturalna, jak na mą osobę, pewność siebie. Nigdy nie czuję się bardziej swobodnie niż w chwilach, gdy pojawiasz się na horyzoncie. Jeżeli to miłość to i tak nas połączy, więc nie nakręcam się, ale jestem czujna. Wiem, że bywasz wulgarny i prostacki, ale myślę, że chcesz w ten sposób ukryć swoje prawdziwe oblicze. Ja wszystko wiem.
PS: Stresuję się trochę jutrzejszym wyjściem. Nie wiem jak to będzie. Trzymajcie kciuki!

czwartek, 17 stycznia 2013

euphoria

Boże, kocham Cię mocniej niż kiedykolwiek. Urodziny zapowiadają się na najlepsze w mojej dotychczasowej karierze. Dostanę książkę i BĘDĘ NA IMPREZIE z moimi znajomymi. Do tego jutro idę na miasto, a za tydzień może zaliczę jakieś kino z kolegami z klasy.
Mam plan, co ubiorę w sobotę. Może mama skróci mi asymetryczną sukienkę mojej siostry? Zobaczymy. Idę sobie teraz odsapnąć, bo aż nabrałam rumieńców, haha. Zapowiadają się cudowne urodziny - mój pierwszy raz na imprezie w klubie. Oby było dobrze!
No i jeszcze mama musi się zgodzić... a przede wszystkim dowiedzieć o moich planach.

planning

Jutro znowu jadę do miasta. Mama będzie robić faworki z cukrem pudrem i może doda do nich trochę skórki pomarańczy.
Z okazji urodzin dostanę prezent w postaci lektury. Pojawi się też pewnie torcik i szampan. Byłam niesamowicie szczęśliwa, gdy moja siostra zapytała mnie jaką książkę chciałabym otrzymać. Uświadomiłam sobie, że kocham czytać i powiększenie mojej biblioteczki będzie dla mnie spełnieniem marzeń. Chciała wiedzieć czy wolałabym coś o psach, chemii, biologii czy po prostu coś "normalnego". Wybrałam ostatnią opcję, bo raczej nie przepadam za poradnikami/encyklopediami, ale wzruszyłam się, że M. rozszyfrowała szybko, co lubię. Nic dziwnego, w końcu cały czas latam po domu i albo mówię o psach (nawet najmniejszy ich ruch jest przeze mnie bacznie śledzony i spędzam z nimi masę czasu), albo chemii (non stop chodzę z podręcznikiem), albo biologii (jestem na profilu z rozszerzoną biologią i polskim, a od przyszłego roku przechodzę na chemię, żeby "wbić" na medycynę). Poza tym nieustannie męczę wszystkich o wizytę w bibliotece, a każdy wie, że jestem wyjątkowo oczytana. Siostrzyczko, masz u mnie plusa za spostrzegawczość!
Wizja urodzin przeraża mnie tylko pod względem klubu - chciałabym go odwiedzić, ale jak się nie uda to będę się martwić czy robić imprezkę dla przyjaciół w domu czy odpuścić. Znając mnie, gdy wizja udania się na imprezę nie wypali, udam chorą, bo nie będę miała pomysłu kogo zaprosić i co robić z gośćmi.
Jednak na razie się uśmiecham i wciąż czekam na wieści od K., który widzi się dziś z "moim" A. Oby coś wymyślili, bo jestem gotowa im nawet postawić połówkę, haha.
Buziaki!

wtorek, 15 stycznia 2013

more sleep improve my mood

Wróciłam na dobre do blogowania.
Od rana się uśmiecham. To pozostałości po wczorajszej rozmowie z K. Wkurza mnie tylko to, że A. się ode mnie odciął i już nie piszemy ze sobą. To nic, przetrwam i to.
Utrzymują się minusowe temperatury. Znów zaczynam "dietę" i może poćwiczę z Ewą Chodakowską. Ale na razie się relaksuję, kończę wczoraj zaczęty film i MUSZĘ chociaż spróbować ruszyć chemię. Nienawidzę reakcji otrzymywania soli - w sumie nie tyle nienawidzę, co nie umiem ich przeprowadzać. Nic nie rozumiem. Porażka.
Mam niepohamowaną ochotę na słodycze. Czekam na wieści od K., knuję co mogłabym ubrać w sobotę i to chyba tyle.
PS: Nie lubię kotów, bo twierdzę, że są wyjątkowo fałszywe, ale przyznam, że na zdjęciach wypadają uroczo.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

can't believe it

"Miej wyjebane, a będzie ci dane"... Zawsze uważałam, że to trywialne powiedzenie, ale chyba się sprawdza.
K. zapytał czy jadę na imprezę w sobotę, czyli dzień moich urodzin! Jestem naprawdę szczęśliwa, choć nie utrzymałam diety i przejechałam raptem 6,5 km. Od razu uśmiech wjechał na moją twarz i gości na niej aż do teraz.
Mam przed sobą film "i że cię nie opuszczę". Zobaczę czy jest fajny. Mam ochotę na jakiś dobry wyciskacz łez.
Zabawa z psami przez godzinę podładowała moje akumulatory.
Moja siostra zaproponowała mi chodzenie razem na siłownię. Hm, niby bym chciała, ale z drugiej strony, boję się, że nie będę tam pasować. Tak, wiem że to skrajnie głupie, ale tak właśnie czuję.
Dobrze, pędzę, bo jest już 23:20. Miłej nocy, Skarby!


first day of winter break

Właśnie zjadłam śniadanko (kanapkę z szynką) i przeglądam strony internetowe. Potem może zobaczę jakiś film i jak się uda to jeszcze dziś pojadę z tatą do miasta.
Całą noc rozmyślałam o Nim. To sprawia mi przyjemność. Te wszystkie wspomnienia, fakty, które miały miejsce w moim życiu. Nieprawdopodobne, a jednak.
Nie jest źle. Więcej się uśmiecham i powoli zaczynam mieć to gdzieś.
Powinnam zadbać o moje paznokcie, bo wyglądają okropnie - niewypiłowane, poobgryzane, niepomalowane... Fuj!
Śnieg nie topnieje, co wprawia mnie w jeszcze lepszy nastrój.
Odwiedziłabym z chęcią bibliotekę. Aczkolwiek nie wiem czy uda mi się to zrobić w przeciągu tych dwóch tygodni.
Nie wiem, co mogłabym tu jeszcze napisać, więc dodam, że kocham długie włosy i znikam!

niedziela, 13 stycznia 2013

I accept the fact of my loneliness

Wiem, że nigdy nie będziesz mój. Muszę się z tym pogodzić. Im szybciej, tym lepiej. Choć lepiej późno niż w ogóle. Nie wiem jak sobie poradzę skoro i tak zawsze będę liczyć na to, że na jakiejś imprezie, spotkaniu na przystanku, w galerii czy gdziekolwiek indziej, podejdziesz do mnie, przytulisz mnie czy pocałujesz i będzie tak jak w moich marzeniach i wymyślanych przed snem historyjkach. Nie umiem na razie tego zmienić, a muszę, muszę, muszę, muszę. Kurczę, ja nawet nie chcę o Tobie zapominać, bo dałeś mi tyle radości, wzruszeń, emocji (czasem skrajnych). Lepiej Ci będzie beze mnie, ale najchętniej złapałabym Cię za rękę i nigdy nie puściła. Chociaż nie. Wolałabym, żebyś i bez tego był mój, żebym była dla Ciebie wszystkim, żebyś walczył o mnie. Tymczasem rzeczywistość jest diametralnie inna.
Pouczę się chemii, posłucham żywych piosenek i nawpycham się ciasta. Będę udawać, że jest najlepiej. Wezmę się też za "Pana Tadeusza", bo czeka od wakacji na dokończenie 2 ksiąg...
Życzę Wam dużo radości z życia, Kochani. Oby nie było u Was tak "super" jak u mnie!
Dziś, więc: zabawa z psami, książka, chemia, film, zaległe prace domowe!

sobota, 12 stycznia 2013

there's nothing I wouldn't do to hear your voice again

Nie ma nic, czego bym nie zrobiła,
By dostać jeszcze jedną szansę,
By spojrzeć w twoje oczy
I widzieć jak Ty patrzysz.

so hard

Aż się dziwie, że tu jeszcze nie napisałam. Byłam na dworze, rozpisałam tabelę z dietą i aktywnością fizyczną na ferie i właśnie robię kolejną z rozpiską sprawdzianów. Jutro może pojadę na giełdę. Zobaczymy. Dziś prawdopodobnie moi koledzy pojadą na imprezę rozpoczynającą ferie. A ja? A ja nie.
A. nie napisał do mnie, choć był na Facebooku zarówno dziś, jak i wczoraj. No trudno, skoro mnie nie chce to nie będę po Nim płakać. Skupię się na sobie. Zacznę ćwiczyć, czytać więcej książek, poeksperymentuję z wyglądem. Nie będę tak napierać na posiadanie faceta, przecież mam dopiero 17 lat. Miłość sama mnie znajdzie. To facetowi powinno zależeć, więc ten czas przeznaczę na podwyższanie samooceny, doskonalenie charakteru (wypracowanie większej pewności siebie) i dzięki temu zyskam wielu znajomych, przyjaciół. Imprezy też przyjdą z czasem.
Daję na wstrzymanie i cieszę się śniegiem. Ach, to chyba prezent dla mnie na urodzinki, bo kocham ten biały puch.
Życzę Wam miłego weekendu, a sama idę się pośmiać z moich wpisów sprzed 2 lat. Moje umiejętności językowe znacznie się poprawiły od tego czasu. Na szczęście!

piątek, 11 stycznia 2013

my body's your

Ferie, ferie i jeszcze raz nuda.
Potrzebuję rozmowy z Nim, dotyku, zapachu, widoku, czegokolwiek...
Nie byłam w bibliotece, bo nie miałam czasu. Rano zamiast autobusem jechałam z tatą, bo akurat chciał znaleźć jakąś maszynę czy coś. Zaliczyłam lekcje polskiego (aż dwie), wiedzę o kulturze i koncert kolęd. Był średni, szczerze mówiąc, chociaż nasz szkolny chór ma świetne wokalistki - pod względem barwy głosu.
Chcę być blondynką, tylko nie wiem jak mogłabym sprawdzić czy byłoby mi w tym kolorze dobrze. Na razie, więc nie ryzykuję, bo w sumie naturalne włosy są, wg mnie, mega sexy. Co prawda zrobiłam małą "wkrętkę" na Facebooku, że niby jestem blondynką i dodałam zdjęcie z mega rozjaśnionymi w photosacpe'ie włosami. Może On do mnie napisze w tej sprawie.
Tymczasem mam zmarzniętą dłoń, a mama znalazła moje stare zabawki. Jutro idę się wybawić z moimi psiakami, które już miały okazje się za mną porządnie stęsknić. Muszę się odrobinę rozweselić. Zacząć z nowym nastawieniem.
Dzisiaj się mega naśmiałam z moimi koleżankami z klasy. Są cudowne. Mam grupę takich fajnych, normalnych dziewczyn, na moim "poziomie kasowym". Żadne z nich hipsterki czy inne tego typu twory. Są naturalne, miłe, potrafią się świetnie bawić i za to je cenię. Dzień póki co oceniam na 6 w skali 0-10.
Przesyłam Wam multum buziaków i pochwalę się jeszcze na odchodnym, że miałam dziś na sobie pierwszy raz w życiu - poza zaciszem domowym - legginsy.


czwartek, 10 stycznia 2013

SCHADE

Brzuch mnie boli, tak jakoś dziwnie pod żebrami, że aż się cała zginam. :( Konkurs z matmy mnie przerósł, zrobiłam 7 zadań na 28, w reszcie strzelałam albo zostawiałam puste miejsce. Kaszel mnie nie męczył, bilans oddałam, a do biblioteki niestety nie poszłam, bo... się wstydziłam. Porażka, ale przynajmniej spotkałam chłopców na przystanku, gadaliśmy o głupotach i dowiedziałam się, że w sobotę wybierają się do klubu. Ciekawe czy mnie wezmą ze sobą, bo jak na razie szukają transportu. Liczę, że coś tam do mnie napomkną.  :) Konkurs ekologiczny całkiem w klasie, gdybym się uczyła to pojechałabym na jakieś 90-100%, a tak raczej nie mam szans wyjść ze szkoły na dalszy etap. Piję kawę, zjadłam mnóstwo pierogów z mięsem, a przede mną nauka na angielski. Kurczę, nie powiedziałam panu o tym, że nie pisałam sprawdzianu, mam nadzieję, że będę go mogła zaliczyć po feriach... Oby! Obejrzałabym jakiś film. Intryguje mnie ten "bejbi blues", ale muszę sobie trochę na niego poczekać, bo nie pójdę na niego do kina tylko obejrzę go w domowym zaciszu, a niestety kinomaniak.tv nie ma go jeszcze w swoim repertuarze, haha. :D Jutro będzie jakiś koncert kolęd zamiast matmy ♥. W sumie lubię matmę, no ale trzeba się nastroić na feeeeeerie. 

Pozdrawiam wszystkich, którzy na swoje zasłużone wolne od szkoły jeszcze sobie poczekają! Będę o Was myśleć wylegując się do 12  w łóżku. :) :*



środa, 9 stycznia 2013

Moje oczy lubią Cię i to mnie zgubi...

Robię polski, o matko, ale to męczące. Nie wiem nic, jutro szkoła. Kocham, kocham, kocham, najmocniej -  znowu. Za 10 dni urodziny, które spędzam sama w domu. Czy może być lepiej? Przed chwilą załączył mi się mega dobry humor, bo A. prawdopodobnie do mnie nie pisał, bo był w górach. Wkurza mnie tylko ta szmata K., która się do niego dowala. Kolejna pusta "krejzolka" z wianuszkiem chłoptasiów dookoła. Rzygam tym i uciekam. Buziaki!
~~
Teraz jest już 19:33, mam 8 stron A4 do wykucia, herbatę, zadanie z biologii (zaległe), więc idę wreszcie się za to zabrać! Kaszel przechodzi, kataru nie ma, jest dobrze. W ferie prawdopodobnie odwiedzę kino z moją klasą, tak pod urodziny, haha, czuję najebkę?
Jutro postaram się coś wypożyczyć w bibliotece szkolnej (nie czytałam od wieków), oddać bilans pielęgniarce, zaliczyć dwa konkursy, postarać się nie ćwiczyć na w-f'ie, spieprzyć ze szkoły o 13:15, żeby zdążyć na wcześniejszy autobus i dużo się uśmiechać. :)
Our little group has always been 
And always will until the end.



poniedziałek, 7 stycznia 2013

ała

Boli mnie brzuch, piję herbatę z dzikiej róży i maliny, mam zapalenie spojówek, idę spać i focić.
No i wróciłam do Was na chwilkę. :) Oczka nie pieką, kuracja trwa, chciałabym zaliczyć w tym tygodniu chociaż jeden dzień szkoły, bo za tydzień, jak dobrze wiecie, zaczynam dwutygodniową labę. Cienko to widzę, ale przez chorobę chociaż tyle nie jem. Np. dziś jest 17:13, a ja zjadłam banana, dwie mandarynki, drożdżówkę i kawałek chleba, bo na obiad to sobie poczekam... I tak dzień w dzień, a jak już nawet czasem zjem obiad to i tak tylko w małej ilości, bo więcej nie wmuszę. Buziaczki, Kochani, trzymajcie się ciepło! ♥
PS: Nareszcie mam antywirusa na komputerze! Dzięki, D., jesteś słodki. :)
Aaa, przed chwilą jeszcze pisałam z W. z mojej klasy, spoko, że gadałam z nią dłużej niż "zazwyczaj" z K. (moją psiapsiółką HAHAHA). Kurdę, ostatni raz pisałyśmy we... wrześniu! Urocza przyjaźń, nie ma co. W. jest bardzo miła, w dniu klasowej wigilii życzyła mi byśmy się razem trzymały i choć nie wiem czy mówiła to każdemu mile mnie to nastroiło. Czyżbym przestawała być dla nich TYLKO kujonem? :>




niedziela, 6 stycznia 2013

jutro

Jutro nareszcie szkoła. Muszę jakoś przeżyć te 5 dni i fruuu do łóżka. :) Śniło mi się, że A. podrywał moją koleżankę - mam obsesję i podejrzewam zapalenie spojówek, ale jeszcze zobaczymy... Dzisiaj biorę się za lekcje, jutro ćwiczenia (wzmocnię odporność), a tymczasem sobie pada śnieg. Mhm, czuję, że nieźle mnie doprawi jutro na przystanku. :) Kleją mi się oczka, przydałoby się ogarnąć troszkę. Tęsknię za Nim. :c Z powodu kaszlu zaliczyłam bezsenną (no prawie) nockę, której był myślą przewodnią. Muszę sobie poradzić, tylko powoli brakuje mi sił. Raz jest super, a za chwilę mam dół. Wczoraj siedząc w domu byłam wściekła, że nie jadę na wixę, ale jak się dowiedziałam, że moi znajomi też gniją w domku, od razu się uśmiechnęłam. Nie chciałam jechać na imprezę, chciałam, żeby oni nie jechali beze mnie... To takie żałosne. Kuruję się dalej i żegnam Was cieplutko, pa. :*


piątek, 4 stycznia 2013

hello, sweet illness! :*

Od dwóch dni gniję w łóżku z temperaturą, a wczoraj przeszłam samą siebie mając puls w wysokości 117 uderzeń w 60 sekund. Super, zwłaszcza, że wykupiłam bilet miesięczny i nie jeżdżę autobusem, a za tydzień mam ferie... Aktualnie gram troszkę w jakieś gry, piję gorącą czekoladę, rozwiązuję krzyżówki (to chyba moja nowa pasja), piję nałogowo herbaty z miodem, łykam tabletki zwalczające objawy przeziębienia, czytam książki o Indianach (uwielbiam czuć się jak na polowaniu w zaśnieżonym lesie) i jest już ze mną coraz lepiej. Zjadłabym coś słodkiego, pomalowała paznokcie i poszła na język polski, bo nie było mnie na 7 lekcjach, ale nie mogę, bo jestem chora i zbyt leniwa. Nauka rosyjskiego utknęła w martwym punkcie, gdyż przydałoby się nauczyć gramatyki, a ta jest naprawdę trudna. :/ Ok, więc nie będę Was już zanudzać,  pędzę i życzę Wam na odchodnym duuuużo zdrowia! :*



środa, 2 stycznia 2013

Płaczmy.

Przepłakałam pół nocy. Bo jestem brzydka, nie mam chłopaka, czuję się źle, nie jeżdżę na imprezy, jestem żałosna, lepiej by było gdyby mnie nie było i takie tam inne fajne refleksje. Nie polecam! Jest troszkę lepiej, muszę znieść mój stary rowerek stacjonarny ze strychu, może podczas ćwiczeń zapomnę o tym wszystkim, uwolnię endorfiny czy coś tam. Haha mam z biologii średnią 5,46, a od 5,50 jest szóstka. Taa, dostałam więc piątkę. Z matmy dostałam 6 z kartkówki, więc mam 5 na koniec i z historii 4 ze sprawdzianu i niby mam na koniec 5, ale to chyba pomyłka, bo ze średniej mi tak nie wychodzi... Kończę!

Bilans:
1,75 kubka herbaty z cukrem - 70 kcal
talerz bigosu + 2 kawałki chleba z masłem - 250 kcal + 186,2 kcal + 120 kcal
mandarynka - 30 kcal
Razem: 656,2
~~
Zamierzam jeszcze zjeść 2 mandarynki i kawałek chleba z masłem i jak się uda pojeździć.


soon! ♥

wtorek, 1 stycznia 2013

new one

Ciąży mi alkohol i wspomnienia.
Zdecydowałam, że to będzie tylko mój kolega. Prawdziwą miłość znajdę później. Może na studiach lub nawet jeszcze w kolejnych latach nauki w liceum. Nie ma co się zmuszać. On po prostu mi nie leży w stu procentach.
Teraz idę się czegoś napić, a od jutra (albo dzisiaj) wznawiam treningi. Kończę z rozmyślaniem o wczorajszym wieczorze. Damy radę!
PS: Nie kocham go. Nic do niego nie czuję. Boję się, tak jak zawsze, gdy ktoś się mną interesuje. Przecież on jest ładny, więc to nie kwestia wstydu... Cały dzień o tym myślałam, aż jestem struta i bliska płaczu.