niedziela, 24 marca 2019

trash

Czuję się jak śmieć. Mam obsesję na punkcie wyglądu, wagi. Gdy zaczęło już być stabilnie - stało się. P. z którym poszłam na randkę oszalał na punkcie D. Bo jest szczupła, przebojowa, seksowna.
Nie umiem konkurować. Jestem zaburzona. Nauczona tego, że nic nie znaczę. Ludzie bez przerwy mnie wykorzystują, traktują jak opcję rezerwową, kogoś przy kim lepiej wypadną. Obiektywnie może nie jestem gruba, ale w mojej głowie... Mam straszny syf w głowie. Chcę coś poczuć. Wiedzieć, że jestem wyjątkowa. Nie bać się iść do klubu albo przedstawić znajomym, bo znajdą tam kogoś lepszego.
Nawet, gdy M. mnie przeleciał i zostawił przyjęłam winę na siebie - byłam zbyt beznadziejna by ze mną wytrzymać w związku, za mało atrakcyjna by powtórzyć seks. On nawet nie próbował się tłumaczyć.
Gdy  50 letni J.M., w wieku 9 (?) lat wepchnął mi język do gardła też stwierdziłam, że to moja wina. Nie przepracowałam tego, nawet nie pisnęłam słówkiem. Tylko zalewałam się łzami pod kanapą. Mam spaczone bodźce. Pociągają mnie starsi faceci, lekarze, nauczyciele. Może mam spaczony wzorzec ojca?
Odkąd biorę leki na niedoczynność tarczycy, stałam się wrażliwsza. Przez to wszystko uderza we mnie trzy razy mocniej. Chcę zasnąć i obudzić się jak będzie znowu pięknie. O ile kiedykolwiek się to stanie.