środa, 17 grudnia 2014

just like it have to be

Dzisiaj było przyjemnie. Poza tym, że Sylwestra pewnie spędzę sama z serialem i winem.
Matura z angielskiego napisana na 100%! A po szkole godzinne chodzenie po galerii. Dziewczyny mnie lubią. K. żałowała, że pójdę na autobus i razem z D. poprosiły, żebym z nimi została. Nawet M. się opowiedziała po mojej stronie. Dużo się śmiałyśmy i gadałyśmy o głupotach - uwielbiam.
Czuję się lepsza od mojej dawnej przyjaciółki, bo to ze mną wszyscy są swobodni i uśmiechnięci. M. porównała mnie do K. Stwierdziła, że mikołajkowy upominek dla mnie  byłby prostym wyborem, bo jestem pozytywna i cieszę się z niczego. To miłe.
Obym tylko 31. grudnia nie była sama. No i na studniówce chcę widzieć A. Coś się wymyśli.
Byłam u spowiedzi, ale nie czuję oczyszczenia.
Zaraz święta i prawdopodobnie impreza w klubie. Mam nadzieję,




niedziela, 7 grudnia 2014

good waves

Znów wróciłam na dobre tory. Przetrwałam ciężki okres. Nie chciałam chodzić do szkoły, bałam się ludzi i wyzwań. Dzisiejszy dzień to przełom. Dowiedziałam się o jakim prezencie marzy moja koleżanka z klasy z okazji "mikołajek" i wymyśliłam urodzinowy prezent dla taty, na który mnie stać! W dodatku miło porozmawiałam z moją przyjaciółką i doszłyśmy do wniosku, że razem zamieszkamy na studiach. To było bardzo kochane, gdy sama mi to zaproponowała. Aktualnie K. jest mi najbliższa. Powierza mi sekrety i dobrze się ze mną dogaduje. Myślę, że jestem raczej godna zaufania - D. także powiedziała mi jako jedynej o swoich rozterkach, choć ma dużo przyjaciół. W dodatku wczoraj napisał do mnie pewien chłopak. Może się z nim spotkam w tym miesiącu? W sumie - czemu nie? Życie potrafi zaskakiwać. Ustaliłam sobie limit kalorii i aktywności aż do 24. stycznia (mojej studniówki) i liczę na utratę zbędnych kg. Jutro robię prezentację na historii i społeczeństwie. Trochę się stresuję, bo nigdy nie występowałam przed klasą poza odpowiedzią ustną dwa lata temu. Cóż, muszę temu sprostać.
Miłego przyszłego tygodnia!

niedziela, 16 listopada 2014

do I really have to?

Ciągle słyszę, widzę, czuję, że każdy oczekuje ode mnie, że będę szczupłą, wesołą brunetką z facetem u mego boku. Najlepiej jakimś przystojnym, bogatym i mądrym. Przepraszam, że jestem beznadziejna, nudna, chujowa, gruba, brzydka i co najgorsze nie potrafię się zebrać, by to zmienić. Presja bycia najlepszą podczas, gdy jestem praktycznie najgorszą, mnie zabija. Teraz, gdy będę coś jeść przypomnę sobie to wszystko, co dziś zobaczyłam i usłyszałam w pośredni sposób o sobie. Uwierzcie, że ja też chciałabym być piękniejsza, ale może urodziłam się, by przegrać?

poniedziałek, 3 listopada 2014

what's wrong with me?

Jestem rozbita. Zdobywam dobre oceny, ale na lekcjach błądzę myślami zupełnie gdzieś indziej.
W dodatku dziś naszykowałam sobie kolację - jogurt z błonnikiem, a mama na mnie napadła, że ciągle jem. Prawie się popłakałam. W efekcie wywiązała się kłótnia, a ja odłożyłam mój posiłek do lodówki. Zjadłam dziś około 540 kcal. Super! Jutro pewnie będzie mi burczeć w brzuchu w szkole. A chciałam się wyleczyć - jeść na talerzach, nie podjadać, nie głodować. Nie mam już siły.
Cały dzień chodzą mi po głowie utwory the Neighbourhood...

niedziela, 2 listopada 2014

freaked out

Zaraz zwymiotuję z nerwów. Mam kiepski nastrój od jakiś dwóch tygodni, więc zrobiłam liczne testy psychologiczne online i okazało się, że wysoce prawdopodobna jest u mnie bulimia. Gdyby tego było mało mam też (chyba) fobię społeczną, wysoki wynik w diagnozie osobowości paranoidalnej i schizofrenicznej. Moja samoocena jest skrajnie niska. Czuję, że nikt nie pragnie mojego towarzystwa. Spadam do jakiegoś olbrzymiego wykopu. Nie wiem czy kiedyś ktoś mnie pokocha, czy będę szczęśliwa choć przez ułamek mojego życia. Wiem, że ciążę im wszystkim. Chcieliby widzieć mnie piękną, zdrową, atrakcyjną, a ja jestem do niczego. Przepraszam...
Chcę się zmienić. Będę panować nad kompulsami, pójdę na siłownię, postaram się wychodzić na imprezy w miarę możliwości, zaakceptować siebie...
Tylko ja ciągle czuję się brzydka i nudna. Nie cierpię patrzeć w lustro, moje ciało przyprawia mnie o mdłości, płaczę w poduszkę, drżę. Każdy traktuje mnie jak śmiecia.
Nienawidzę jesiennej depresji. Kurwa mać!
Błagam, napraw mnie...

niedziela, 21 września 2014

like the way it hurts

Wiem, że wszyscy znowu się ode mnie odwrócili. Za tydzień chcę gdzieś wyjść. Napić się, zatańczyć, poczuć piękną, zapomnieć.
Wczoraj u niej byłeś. Niby nie dbam o to, ale jakieś ukłucie pod mostkiem poczułam. Zabawne.
Jestem głodna miłości.

piątek, 12 września 2014

so done with you

Nie mamy nic wspólnego. Idź sobie do niej. Pieprz się z nią, całuj ją, mów czułe słówka, zdradzaj, odwiedzaj, zapewniaj o swoich uczuciach. Jestem ponad to. Mijam cię i żal mi nawet słów na głupie cześć. Obudziłam się. Jestem tego pewna. Już nie drżę na dźwięk twojego imienia czy nazwiska i nie uśmiecham się na twój widok. Jedyne co czuję, gdy cię widzę to mdłości i poczucie zmarnowanych dwóch lat.
Darujmy sobie zbędną kurtuazję - pierdol się, A.!

poniedziałek, 1 września 2014

there's no second chance for us

Widziałam się z nim. Dosłownie 10 minut spędziliśmy przy jednym stoliku. Miałeś mnie gdzieś, więc nie oczekuj, że ja będę wobec ciebie inna.
Chcę w tym roku kogoś poznać. Dziś ubrałam wyższe buty i zauważyłam efekty. Ochroniarz w szkole, kierowcy samochodów i budowlańcy wodzili za mną wzrokiem. To miłe. Jutro wracam do gry.
Gdy weszłam do szkoły dostałam ataku paniki. Serce zaczęło mi walić i brakowało mi powietrza. Nie mam pojęcia czemu, przecież pewnie się czuję wśród moich znajomych... Myślałam, że po szkole zjemy coś i pośmiejemy się wspólnie, ale praktycznie każdy poszedł w swoją stronę, a ja zostałam z moim starym gronem znajomych.
Jutro idę na 9:50, więc jest szansa, że się wyśpię. Naszykowałam sobie już nawet strój. Pora bardziej zadbać o swoją zewnętrzną warstwę. Między innymi dlatego dziś wcieliłam w życie dietę. I to dość restrykcyjną. Obym wytrwała.
Teraz uciekam odgrzać sobie obiad, bo rodzice są poza domem i włączę tv.
Miłego dnia, Kochani! :*

niedziela, 31 sierpnia 2014

you deserve it

Jutro chcę Cię spotkać. Chcę pięknie wyglądać. Nie po to, żebyś ze mną został, lecz po to, żebyś zobaczył, co zostawiłeś. Żegnaj, Kochanie!

sobota, 23 sierpnia 2014

yeah, you broke me

Totalnie mnie zrujnowałeś. Zabiłeś. Bez ogródek wbiłeś nóż w moje serce, sam posiadając rękojeść we własnej piersi.
Jest źle. Idę płakać. Cześć!

piątek, 15 sierpnia 2014

stupid

Już wyobrażałam sobie jak będziemy razem zasypiać i budzić się. Byłam głupia. Nadal jestem. Pora się obudzić. Fakty są następujące - A. mnie nie kochał, nie kocha i nigdy nie pokocha. Muszę stawić mu opór, bo to w jaki sposób się mną bawi jest haniebne.
Boże, daj mi siłę, bym potrafiła wprowadzić w życie te postanowienia.
Chce mi się ryczeć. Potrzebuję szczerej rozmowy, obiektywnego wejrzenia i dobrej rady. Jestem samotna.

sobota, 9 sierpnia 2014

crazy in love

U mnie wszystko w jak najlepszym porządku. Jest naprawdę cudownie.
Za tydzień wybieram się na urodziny mojej dobrej znajomej, na których zamierzam się wyśmienicie bawić oraz wyjeżdżam nad wodę z A. Jestem oszołomiona moim szczęściem.
Ostatnio analizowałam wpływ liczb na nasze życie i zaczęłam wierzyć, że wszystko, co dobre spotyka mnie jedynie w latach parzystych. A jak wiadomo aktualnie panuje 2014, więc te wakacje muszą być piękne.
Ostatnie dwa tygodnie ciężko pracowałam. Strasznie boli mnie kręgosłup i ręce. Poza tym mam pełno siniaków na biodrze. No nic, trzeba to jakoś przeboleć. Od jutra wznawiam treningi na stepperze.
Wczoraj byłam na obowiązkowym szczepieniu i u mojej ortodontki. Widzę postępy w leczeniu mojego zgryzu, a w tym roku czeka mnie też ekstrakcja dwóch zębów.
Mój los diametralnie się odmienił. Znajomi, z którymi wcześniej straciłam kontakt znów chcą ze mną rozmawiać. To wspaniałe uczucie.
Your kiss got me hoping you save me right now.

piątek, 1 sierpnia 2014

on a good waves

Jest pięknie! Co prawda Łeba mnie rozczarowała. Czułam się jak piąte koło u wozu. Najlepiej wspominam z tamtego wyjazdu sen. No cóż. Nie można mieć wszystkiego.
Wczoraj wpadli do mnie znajomi, z którymi jadę za dwa tygodnie na wakacje. Mam przeczucie, że dłuuugo ich nie zapomnę! Będziemy dużo czasu spędzać w wodzie czy na plaży, ale jeszcze więcej na imprezach. Oby A. się mną zachłysnął i po powrocie został moim partnerem. Marzenia! Parę dni przed wyjazdem idziemy na 18-tkę naszej wspólnej przyjaciółki. Liczę w skrytości serca, że oczaruję na niej paru facetów.
Od wczoraj jestem na diecie i czuję się strasznie osłabiona, a przecież za 5 minut muszę iść do pracy. W końcu pieniążki na wyjazd się same nie znajdą.
Napiszę do Was więcej w wolnej chwili. Pa!

czwartek, 24 lipca 2014

hello adventure

Dziś wyjeżdżam z rodzeństwem do Łeby. A w sierpniu jadę razem z K., A. oraz moim kuzynem nad pobliski kurort. Będziemy dzielić z A. pokój. Jestem bardzo podekscytowana!
Wizja siedzenia nad morzem w taką pogodę średnio mnie cieszy. Ponadto mam słaby kontakt z siostrą narzeczonego mojej siostry, która się z nami zabiera.
Zobaczymy, jak to będzie. Napiszę po powrocie. Buziaki! :*

niedziela, 20 lipca 2014

she win the fight

Super! Upiłam się nieźle. Pod koniec miałam naprawdę dobrze. Dawałam sobie buziaki z jego byłą i w ogóle przesiedziałam z nią i jego siostrą pół imprezy. On miał na mnie wyjebkę i ciągle coś próbował ze swoją ex. Co za wieczór!!!
Idę na dietę. W sierpniu musze kogos wyrwac :D hahah
Ale nie A. On jest skonczony dla mnie :))
Mam taka nadzieje. Ale na 100-dniowke bym sie z nim wybrala...
Jeżeli w sierpniu na kolejnej imprezie bedzie chciał coś ze mną zdziałać nie dam mu się. Jeżeli będzie musiał walczyć to mnie doceni.

poniedziałek, 7 lipca 2014

live your life

Moje życie stało się piękniejsze w jednej chwili. Wszystko się zmieniło na lepsze. Nareszcie i dla mnie przyszedł czas na odrobinę szczęścia.
W piątek A. przywiózł mi wieczorem zaproszenie na swoje urodziny. Pogawędziliśmy chwilę i zmył się do domu. Byłam naprawdę szczęśliwa, że mnie odwiedził.
Wczoraj pojechałam nad wodę razem ze znajomymi. Było obłędnie! Jechaliśmy około dwóch godzin. Na początku była lekko sztywna atmosfera, ale po wypiciu piwa każdy się rozluźnił i zaczęliśmy się dobrze bawić. Obejrzeliśmy cały kurort, w tym domki, które można tam wynająć, zjedliśmy pizzę i poszliśmy na plażę. B. zapoznał nas ze swoimi przyjaciółmi, którzy wydali mi się nieco dziwni i mało sympatyczni, ale po bliższym poznaniu naprawdę ich polubiłam. Chłopcy poszli na rowerek wodny, a my z K. leżąc na kocu, dzwoniłyśmy do M., aby zaplanować wakacyjny wypad w połowie sierpnia. Gdy nieco się ochłodziło przenieśliśmy się na leśną polanę i rozpaliliśmy grilla. Oczywiście nie zabrakło alkoholu. A. i B. zdecydowanie mieli już dość koło 20., ale to nie przeszkadzało im w imprezowaniu do 22. Droga powrotna nie zaliczała się do nudnych. Pomyliliśmy drogi, zatrzymywaliśmy się dwukrotnie z powodu nudności B. i obiliśmy drzwi samochodu zaparkowanego nieopodal nas na stacji benzynowej.
A. oczywiście nie omieszkał odpuścić sobie przytulania się do mnie w aucie. Pocałował mnie nawet w skroń! Jego dotyk jest taki elektryzujący... Ach, chcę z nim wyjechać w to lato. Gdziekolwiek. Gdy był nieźle podpity wydzwaniał do swojej byłej, ponieważ chciał po drodze wręczyć jej zaproszenie na 18-tkę. Gdy okazało się, że nie ma jej w domu zaczął na nią przeklinać itp. Zabolało mnie to, że tak bardzo się o nią troszczył i przez pół drogi błagał mojego kuzyna, kierowcę auta, o to, żeby podjechał pod jej dom.
Mimo wszystko to była najlepsza niedziela, jaką przeżyłam. Chciałam, żeby ten dzień trwał wiecznie. Od 9. do 24. poza domem. Poezja!
Kocham Cię, życie!

piątek, 4 lipca 2014

shine bright like a diamond

O mój Boże! Jest niemalże idealnie! Mam wspaniałych znajomych, dzięki którym moje życie nabrało barw.
Wczoraj wieczorem napisała do mnie moja dobra znajoma, oświadczając, że wpadnie do mnie kolejnego dnia na kawę. Po jakiejś godzinie odezwała się K. przybliżając mi temat wyjazdu pod koniec lipca. Okazało się, że jeśli wszystko się uda pojadę nad jezioro razem z A.! Czy może być lepiej? Korzystając z okazji poplotkowałam też trochę z D. i czuję, że żyję. Nareszcie!
Dziś koło południa napisał do mnie chłopak K. oferując mi w niedziele wypad nad wodę w doborowym towarzystwie (do którego oczywiście zaliczam A.). O 14. była zaś u mnie wyżej wspomniana koleżanka. Wręczyła mi zaproszenie na swoje 18. urodziny i pogawędziła ze mną przez jakąś godzinę. Dowiedziałam się też, że A. niedługo organizuje urodziny. Ciekawe czy uwzględnił mnie na liście gości... W końcu rozdał już zaproszenia całemu gronu naszych wspólnych znajomych. Mam nadzieję, że w niedziele nadrobi zaległości.
Uśmiech nie schodzi mi z twarzy. A to wszystko zaczęło się odkąd przejęłam kontrolę nad swoim życiem i zamiast liczyć na dobrą wolę innych, sama wyciągnęłam łapę po to, co moje. Odkąd napisałam do K. w sprawie wakacji, wszystko się układa. Dojrzałam.
Co noc mam masę snów. W dodatku niektóre z nich są prorocze. Odpowiednio odczytane symbole naprawdę mają swoje odbicie w rzeczywistości. Ten z zeszłej nocy do tej pory siedzi w mej głowie. Chciałabym go zapamiętać na wieki. A najlepiej ziścić.
Gdyby nie problemy materialne byłabym w niebie.
Zaraz idę oglądać mecz w telewizji, a Wam życzę miłego weekendu!

sobota, 28 czerwca 2014

finally holidays

Czuć w powietrzu, że tegoroczne wakacje będą udane!
Wczorajszy dzień był zakręcony. Od rana byłam w szkole, by odebrać świadectwo z wyróżnieniem. Otrzymałam świetną pozycję, pt. Złodziejka książek. Po akademii udałam się z koleżankami do galerii handlowej na lody. Porozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym i rozeszłyśmy się. Wysiadając z autobusu, w mojej miejscowości, bez rozglądania się wkroczyłam na jezdnię i byłam o mały włos od bycia ofiarą wypadku. Prawie potrącił mnie samochód. Odskoczyłam w ostatniej chwili na paręnaście centymetrów. Muszę bardziej na siebie uważać i być bardziej rozsądna.
Po dotarciu do domu otrzymałam buziaka od rodziców i mnóstwo pochwał. Następnie poszłam do pracy, którą skończyłam około godziny 19. Na początku miałam w planach wybrać się na ognisko do mojego sąsiada, ale spontanicznie zdecydowałam się jednak na ognisko u M. Chciałam, żeby towarzyszyła mi reszta moich koleżanek z klasy, ale odmówiły mi wykręcając się brakiem ochoty i jazdą w l-ce następnego dnia. Nie chciałam jednak odpuścić sobie przyjemności zabawy z M. Poprosiłam tatę o podwózkę i bawiłam się z dziewczynami do 2 nad ranem. Paliłyśmy papierosy po studencku, piłyśmy, śmiałyśmy się i naprawdę nie było nudno. Co prawda preferuję grille w gronie moich bliższych znajomych, ale nie było tragicznie. Grunt to to, że nie siedziałam w domu. Śmieszny był fakt, że ognisko organizowała była A., z którą się bliżej zakolegowałam i teraz ona chce nawet ze mną pojechać na wakacje. Boże, jaki świat jest przesiąknięty ironią. Wracając do domu popsuł się nam samochód i musieliśmy razem z tatą wezwać na pomoc mojego brata, dzięki czemu szczęśliwie dojechaliśmy do domu.
Dziś chciałam wybrać się na grilla do K., ale nie mam ochoty prosić go o to, by go urządził. Jego dziewczyna stwierdziła, że to ja mam go do tego nakłonić, ale nie chcę się narzucać.
W poniedziałek są urodziny mojej mamy, a od jutra przerzucam się na dietę 1000 kcal. Chcę rozjaśnić włosy i być lepszą wersją siebie.
Miłych wakacji, Kochani! :*

wtorek, 17 czerwca 2014

life can be easy

Dzisiejszy dzień był całkiem ciekawy. Zaczął się od proroczego snu, w którym widziałam wypadek autobusu z samochodem osobowym i spóźnioną siebie biegnącą na autobus. Po przebudzeniu tak długo szykowałam się w łazience, że gdy znajdowałam się parę metrów od przystanku... minął mnie autobus. Przebiegłam, więc szybko na drugą stronę i o mało nie potrącił mnie samochód. Byłam przerażona!
W szkole było 16 osób - jak na 36 osobową klasę był to słaby wynik. Na pierwszej lekcji miałam spięcie z wychowawczynią w sprawie mojego sprawowania i świadectwa z wyróżnieniem. Dostało mi się też za zbyt krótką spódniczkę. Brak słów. Na religii wyprosiłam od księdza 20 punktów plusowych i jak się okazało, jednak dostanę świadectwo z paskiem. Jestem szczęśliwa. Na koniec odpowiedziałam z angielskiego na piątkę. Mam straszny problem z wymową. Mój akcent jest tragiczny, ale jeżeli spędzę całe wakacje na szlifowanie go, będzie pięknie.
W przyszłym tygodniu, po zakończeniu roku szkolnego, pójdę z dziewczynami na jakieś jedzenie, podczas którego zamierzam zagadnąć o wspólny wyjazd. Jeżeli to mi się nie uda, będę zmuszona napisać w pierwszym tygodniu lipca do K. Nie odpuszczę tego wypadu! Zwłaszcza, że moja siostra chętnie go dla mnie zasponsoruje. Myślę, że nie będzie z tym większych problemów. W końcu A. wspominał na Sylwestrze, że chce mnie zabrać. Podobnie mówiły moje koleżanki ze szkoły. Jestem dobrej myśli.
Buziaczki, Kochani! Ja uciekam na mecz. :)

wtorek, 10 czerwca 2014

tired

Dzisiejszy dzień nie zalicza się do udanych.
Od rana pisałam diagnozę przedmaturalną z jęz. polskiego, bo moja szkoła, jako jedna z 50 w Polsce została do niej wybrana. Poszła mi kiepsko. I to bardzo. Jedynie rozprawka mnie ratuje, bo zadania zamknięte totalnie zawaliłam. Nie wiem dlaczego tak wyszło. Wg mnie pytania były niejasno sformułowane. No nic, poczekamy na wyniki, ale kolorowo nie będzie.
Teraz do szkoły idę dopiero 27 czerwca, żeby odebrać świadectwo. Chyba, że wypadnie mi jeszcze jakiś sprawdzian bądź kartkówka.
Jutro rano jadę z tatą na komisję lekarską, a gdy wrócimy może znajdę czas na jakieś małe leniuchowanie w ogrodzie.
Cały dzień boli mnie głowa. W dodatku w szkole byłam strasznie głodna. Panująca na zewnątrz aura nie sprzyja mojemu samopoczuciu.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

keep calm

Właśnie wróciłam z pracy i mam chwilę dla siebie, którą niestety muszę poświęcić nauce.
Jutro mam do napisania dwie prace na angielskim oraz próbną maturę z j. polskiego. Będę musiała wstać o 6:30.
Dzisiaj przez przypadek dowiedziałam się, że w niedziele był festyn w rodzinnej miejscowości K. Super, że nikt z moich znajomych mnie o tym nie poinformował. Nie ma co, można na was polegać.
Boję się, że wakacyjny wypad znowu przejdzie mi koło nosa. Martwię się, że nawet nie zaproponują mi, żebym do nich dołączyła. Dlaczego oni nie zwracają na mnie uwagi? Jestem tym zmęczona. Robię wszystko, co mogę, żeby się do nich dopasować, a otrzymuję w zamian same rozczarowania.
Mam ochotę na sen. Te upały mnie wykończą. Przez nie jutro będę zmuszona ubrać spódniczkę i pokazać nogi, bo w długich spodniach to raczej nie wytrzymam przy takiej temperaturze.
Mimo wszystko nie tracę nadziei i liczę na poprawę mojej sytuacji.
Miłego tygodnia, Kochani! :*




czwartek, 5 czerwca 2014

kind of crazy day

Dzisiaj w szkole pojawiłam się dopiero przed 13. Oczywiście na wejściu miałam spięcie z moją kochaną wychowawczynią, która chyba polepsza sobie samopoczucie tyraniem mnie. Nie wyraziła zgody na zwolnienie mnie z ostatniej lekcji, więc musiałam osobiście poprosić nauczycielkę zajęć artystycznych o to, żeby pozwoliła mi wyjść. Na szczęście nie było z tym problemu i rzutem na taśmę zdążyłam na autobus o 14:20. 
Zaliczyłam sprawdzian z angielskiego, więc jestem na bieżąco.
Nie mam już ochoty na szkołę, dlatego ostatni raz udam się do niej w przyszły wtorek.
Już jutro idę na ognisko w towarzystwie K. - mam przynajmniej taką nadzieję. Liczę na dobrą zabawę i poszerzenie grona znajomych.
Kwestia wyjazdu wakacyjnego nie była jeszcze poruszona, ale myślę, że A. nie omieszka upomnieć się o moją obecność. :) Jestem spokojna.
Aktualnie zamierzam nadrobić zaległości z biologii, bo matura tuż - tuż. 
Wieczorem jadę z tatą do kardiologa. A od jutra dieta. W tym tygodniu moja siostra ma kupić orbitreka i jakieś inne dodatkowe sprzęty do ćwiczeń. Nie mogę się doczekać! Trzeba robić rzeźbę na lato, haha.
Życzę Wam miłego wieczoru! :*
PS: W chwili obecnej edytuję też moje stare posty i powiem Wam, że mam przy tym niezły ubaw. Moja niedojrzałość i wręcz głupota aż wylewa się z wpisów.

niedziela, 1 czerwca 2014

kocham cię

Kocham Cię. To wszystko jest takie świeże, gdy jesteś obok. Wystarczy Twój szept tuż nad moim karkiem, świst powietrza wypływającego z Twych ust sprawia, że cała drżę. Zrobiłabym dla Ciebie wiele, przekroczyła granice, o których wcześniej nie odważyłam się nawet marzyć. Jedno czułe słowo skierowane do mnie jest największą nagrodą. Nie mogę się uwolnić, a myśl, że jestem o krok od bycia jeszcze bliżej Ciebie mnie zabija. Łzy same płyną z moich oczu. Przy Tobie jestem kimś innym, niczego się nie wstydzę, nie muszę ukrywać swoich myśli czy przyzwyczajeń. Twoja obecność zupełnie mnie zmienia. Staje się pewniejsza siebie, a duszę rozpiera mi radość. Myślałam sobie dzisiaj o nas i doszłam do wniosku, że na razie możemy się tylko opierać  na "romansach". Związek stworzymy, gdy ja zmienię wygląd, a Ty - charakter. Siedzę sama w domu i nie wiem czy kiedykolwiek ktoś zasiądzie przy mnie i ofiaruje mi bezwarunkową miłość.
Wczoraj byłam na 18-tce, w charakterze osoby towarzyszącej. Cudowne było to, że mój partner znalazł sobie inną towarzyszkę i całował się z nią bez opamiętania, podczas gdy ja siedziałam grzecznie obok ze skrajnie zmieszanymi uczuciami. Nie mam do niego wyrzutów, żalu. Sama przecież też zostawiłam go na ostatniej imprezie i duuużo rozmawiałam, tańczyłam i wygłupiałam się z moim kolegą. Tylko nie byłam aż tak niedelikatna i nietaktowna jak on. No cóż. Humor poprawił mi A. Mimo, że przyszedł ze swoją byłą dziewczyną, usiadł przy mnie, napił się ze mną i zaczął mnie "tulić". Chciał pójść ze mną do łazienki, ale odmówiłam. Szczerze żałuję, że to zrobiłam, kto wie, jakie byłyby tego, być może pozytywne, konsekwencje. To, że wybrał mnie, a nie ją mile mnie zaskoczyło, wręcz zdumiało. Staliśmy w małym gronie, a on będąc naprzeciwko jej obściskiwał się ze mną. Gdy tańczyłam z innym chłopakiem, zrobił "odbijanego" i tańczyliśmy bardzo blisko siebie, bardzo seksownie. Na ten widok jego "dziewczyna" prawie zabiła nas wzrokiem. Co prawda, ona także nie była mu dłużna, bo zaczęła całować się ze swoim kolegą na parkiecie, pozwalała mu się nosić na rękach itp. Chora sytuacja, ale mimo wszystko, niesamowicie dla mnie pozytywna. Nie mogę doczekać się odebrania świadectw i grilla z okazji rozpoczęcia wakacji w naszym dobrym, starym gronie u M. Tęsknię za tym nieziemskim klimatem, jaki panuje w lecie, gdy po dużej dawce alkoholu patrzymy w gwiazdy słuchając muzyki, tak głośno, że sąsiedzi nie są w stanie usnąć.
W ogóle to ostatnio mam powodzenie u płci przeciwnej. Ostatnio na 18-tce koleżanki pewien chłopak przetańczył ze mną cały wieczór, pisał do mnie i chciał się umówić na randkę, ale jakoś nie czułam do niego pociągu, więc żeby nie robić mu płonnych nadziei, odmówiłam. Nie wiem czy to było dobre posunięcie. Wczoraj na facebook'u odezwał się do mnie jakiś kibic lokalnego klubu piłkarskiego, pisaliśmy trochę i rzuciliśmy luźną propozycję jakiegoś spotkania w niedalekiej przyszłości. Może jednak kogoś poznam? Życie jest piękne, żałuję, że kiedyś sądziłam inaczej. Choć wiem, że te chwile smutku były niezbędne, do tego bym mogła docenić moje obecne S Z C Z Ę Ś C I E!

środa, 9 kwietnia 2014

upsi

Zapomniałam o tym blogu! A przecież miałam powód by napisać. Od poniedziałku liczę kalorie i ćwiczę. Czuję mięśnie nawet na pupie, a moja samoocena wzrasta w zastraszającym tempie. Jutro mam sprawdzian z matematyki. Te ciągi średnio układają mi się w logiczną całość w mojej głowie, ale jakoś sobie poradzę. Dzisiejszej nocy spałam jak dziecko, pełne 12 godzin. W dodatku jestem przekonana, że gdybym teraz rzuciła się na łóżko przespałabym kolejne tyle. Ćwiczenia naprawdę działają jak ciepłe mleko na bezsenność, haha. Tak bardzo się boję. Ten tydzień ma się ku końcowi, w następnym mamy już Wielkanoc, a zaraz po niej... urodziny K.! O Boże, jak ja to ogarnę? Sezon osiemnastek, grilli, ognisk itp. w pełni, a ja czuję się taka nieprzygotowana. Rzucę się na głęboką wodę! Lets do this. :)


czwartek, 27 marca 2014

that hurts

Ała! Drut od aparatu przez cały dzień wbijał mi się w policzek. Włosy nie chcą ze mną współpracować i wyglądają jak by były nieczesane przez wieki. Biologia poszła mi całkiem nieźle. Jak na 20 minut nauki, to wręcz wybornie! :) Gorzej było z bieganiem na ocenę na wychowaniu fizycznym. Miałam najgorszy czas, ale pocieszyły mnie koleżanki. Dopingowały mnie, troszczyły się, a pan był tak miły, że dostałam od niego ocenę dobrą. Cieszę się tym, ale "niesmak" z bycia wielką przegraną pozostał. Nic to. Przed matmą słyszałam jak dziewczyny ukradkiem coś komentowały. Wydaje mi się, że była to kwestia tego kogo zaprosiłam na 18-tke w charakterze os. towarzyszącej. Rano, mimo, że nic im o tym nie mówiłam, wiedziały już z kim idę. Chłopak, którego zaprosiłam musiał powiedzieć to A. i chłopakowi K., która wypaplała to już wszystkim. Żałosne. Zresztą... czym ja się przejmuję? Muszę żyć! Czerpać korzyści i nie zasłaniać się fałszywą skromnością. Lepiej jeżeli pójdę z kimkolwiek i będę traktować ten wieczór jak wyzwanie, niżeli miałabym pojawić się sama i być zmuszoną, by patrzeć, jak A. "obraca" inną naprzeciwko mnie.  Nie ma tego złego. :) Jutro po szkole idę do galerii handlowej z K. i na pewno natknę się na A. Już słyszę głosem wyobraźni jak mnie cisną, za moją "odwagę". Przetrwam to z głową uniesioną do góry. Teraz zaś biorę się za niemiecki - jutro sprawdzian, który powinnam napisać na piątkę...
Nie ryzykujesz? Nie żyjesz!

wtorek, 25 marca 2014

you'll never live if you're too scared to die

Onienienienienienienie!
W. zgodził się! Napisał, że "z przyjemnością" ze mną pójdzie. Skakałam jak głupia po pokoju i mam kopa do pracy nad sobą. Już żadnych słodyczy od tej pory, codzienne ćwiczenia (Insanity/stepper/skakanka). Jestem taka podekscytowana. Życie może być piękne. Trzeba tylko zdobyć się na odwagę, by zacząć z niego korzystać. Teraz już pójdzie wszystko bardzo łatwo - przemyślę strój, będę miała jakąś naturalną fryzurę i lekki makijaż, zrzucę parę kg i zobaczę, co z tego wyjdzie. W sumie W. zamieszał mi w głowie. Czyżby nowy rozdział w moim życiu właśnie zaczynał się pisać? We will see what's gonna be!

boję się

O nie! Napisałam do W. i czekam na odpowiedź. Jeżeli nie zgodzi się na towarzyszenie mi na urodzinach będzie kiepsko, nawet bardzo. Skończyłam oglądać słodkie kłamstewka w towarzystwie słodyczy i dobrej herbaty. Zaraz biorę się za kończenie rozprawki i przećwiczenie cykli rozwojowych pasożytów. Jestem nieswoja. Wolałabym iść na urodziny sama, ale teraz już nie ma odwrotu. Kurczę, mogłam poprosić o towarzystwo mojego dobrego kolegę - D. No trudno, wszystko da się przeżyć, tak? :) Walczę o zachwycającą figurę i szczęśliwe życie. Nigdy się nie poddam. Za oknem jest tak szaro-buro, że nie mam ochoty wychylać czubka nosa poza dom. Mam nieodpartą ochotę owinąć się kocem i zdrzemnąć. Aparat na dolnych zębach przeszkadza mi w jedzeniu i rzuca się w oczy. Znowu będę musiała się z nim oswoić i zamartwiać reakcjami innych ludzi na jego obecność. W czwartek 8 godzin lekcyjnych. Jak ja to przeżyję? :o

piątek, 21 marca 2014

I still think of you



Ale mnie wkurwiają te szmaciska. Miałyśmy jechać razem na Targi Edukacyjne i do nowo otwartej galerii handlowej. K. mówiła w szkole, że pojedzie ze mną autobusem. Nakłaniała mnie jak cholera. Potem zlała mnie i napisała, że nie wie czy będzie i żebym gadała z M., bo ona jak coś to pojedzie swoim autobusem. W efekcie zostałam w domu, mimo, że miałam ochotę na tę wyprawę. A dziś weszłam na bloga jednej z nich i zobaczyłam, że K. jednak była dziś w mieście. I super się bawiła. Wystawiła mnie. Kurwa mać. Życzę jej, aby to wszystko do niej wróciło. Żeby ją też ktoś traktował jak gówno. :) Mam ją w dupie aktualnie i jeszcze bardziej ograniczam z nią kontakty. Szukam innego towarzystwa, bo ten fałsz mnie zabija. Wszyscy pierwsi jak chcą pomocy, a potem zapominają, że w ogóle żyję. Wierzę w karmę. Wierzę w sprawiedliwość. Wierzę, że ktoś Cię tak usadzi, że będziesz żałować, że oddychasz. Tak jak ja w tym momencie.

wtorek, 18 marca 2014

czyny mówią głośniej niżeli słowa

Mam okazje, ale by je wykorzystać muszę coś zrobić. Jedzenie ma utrzymywać życie, a nie je zabijać. Albo dalej będę objadać się, rzucać puste obietnice i opadać w efekcie na samo dno, albo wstanę i wezmę, to co do mnie należy.

open your head

Zaliczyłam sprawdzian z angielskiego i pojawiłam się na porannym wf'ie. Po szkole wybrałam się z dziewczynami na godzinkę do galerii, odprowadziłam je na przystanek i udałam się do ortodonty. Spędziłam w poczekalni pół godziny. Założono mi separatory w trzy sekundy i popędziłam na powrotny autobus. W efekcie od ponad godziny jestem w domu, słucham "the weekend" i zaraz biorę się za biologię. Wiele bym dała za silną wolę.

poniedziałek, 17 marca 2014

Will you be there with me?

No i przyszedł czas na zmartwienia. Dzisiejszy dzień jest szalony. O 8 mama zapytała czy idę do szkoły. Rozmarzyłam się wizją zostania w łóżku, by po parunastu minutach żałować swej decyzji. Skończyło się to wyciąganiem mnie siłą z łóżka przez mamę i podwózką przez tatę. Opuściłam jedną godzinę, zaliczyłam kartkówkę z matematyki i wróciłam do domu. W międzyczasie otrzymałam zaproszenie na urodziny K. Oczywiście z osobą towarzyszącą. Martwię się. Zaczynam proces chudnięcia i w sobotę napiszę do moich znajomych, by dowiedzieć się czy idą same. Jeżeli tak, zrobię to samo. W przeciwnym wypadku poproszę o towarzystwo W. - kolegę z klasy A. Właściwie to kiepsko go znam. Poznaliśmy się na urodzinach mojego kuzyna 15 lutego. Dużo tańczyliśmy (to on inicjował taniec, który przeciągał się na paręnaście piosenek, i to ja go kończyłam), był wyższy ode mnie no i, gdy byłam w jego ramionach miałam ochotę zostać tam na zawsze. W dodatku na urodzinach K. byliby jego kumple, więc miałby z kim zapalić, napić się i pobawić. To dobra opcja. Jeżeli się nie zgodzi wezmę zaś P. Kolegę, z którym chodziłam w zeszłym roku do klasy. Jest zabawny, swobodnie się przy nim czuję i wiem, że na pewno mi nie odmówi, bo lubi takie imprezy. Jest niższy ode mnie (albo mi równy - nie pamiętam) i nie mam pojęcia jak tańczy... Coś się wymyśli. Teraz prace domowe i trening. Na obiad była pizza. :c Teraz kolejny posiłek planuję dopiero jutro w szkole. Grahamka z serem i ogórkiem. Mmm
























Let it be. Baby breathe. 

piątek, 14 marca 2014

Just tell me you love me. Even though you don't love me.

Pobudka o 9, parę godzin w szpitalu (na szczęście z tatą praktycznie wszystko dobrze), szybkie zakupy i relaks przy muzyce. Zaraz mama zaserwuje mi pierogi. Uwielbiam domowe obiady. ♥ W dodatku dostałam 5+ z zajęć artystycznych, więc będę miała 6 na koniec roku. Cieszę się niezmiernie. Nogi mi smukleją, mimo tego, że nie trzymam diety i pochłaniam masę słodyczy. Jak widać ćwiczenia to lepsze wyjście niż głodzenie się. Wspaniała pogoda, pozytywne nastawienie i świat staje się cudowny. W przyszły piątek zakładam aparat na dolną szczękę. Boję się tego, jak będę wyglądać. Pewnie znów zawładnie mną wstyd. Przetrwam to! Nigdy się nie poddam.


czwartek, 13 marca 2014

nie wierzę

Jak mogłam być zadurzona w kimś takim?! Wydaję się sobie śmieszna i naiwna jak dziecko. On tak naprawdę kochał tylko jedną "kobietę". Ta jednak go zdradziła z jego najlepszym przyjacielem i odtąd zaczęła się jego przygoda z byciem bawidamkiem. Był z nią, rozstali się, bawił się mną i K., rozpoczął związek z A., rzucił ją dla niej, zaczął być z G. (będąc jeszcze w związku ze swoją poprzednią partnerką), rzucił ją, bawił się mną i K., wrócił do niej. Śmieszne. Wkurwiła mnie za to moja "psiapsiółeczka", której szczerze nie cierpię. Wyleciała do mnie z tekstem, żebym nie pisała do A., bo on już ma osobę towarzyszącą. Kurwa mać! Po pierwsze, to moje życie i będę robić, co chcę; po drugie nigdy bym do niego nie napisała pierwsza; po trzecie wie to od M., a nie ode mnie, więc nie powinna otwierać pyska. Głupi pustak żyjący tylko kasą. Jakby mogła, to by się kręciła w "elitarnym" środowisku (wśród bogaczy), ale jest tak nudna, że nikt jej nie chce. Jeszcze się śmiała mówiąc: "Patrzcie na  J. (moje imię), ona nikogo nie ma i musi schudnąć". Jezu, nie chcę iść na te jej 18-te urodziny. Naprawdę rzygam tą napiętą atmosferą "wyższych sfer", którym się za dużo wydaje Mam nadzieję, że jednak któraś z moich przyjaciółek też ma kłopot ze znalezieniem towarzysza. Ta cała K., się chełpi, że ma z kim iść, bo jest solenizantką i chce mnie upokorzyć. Fajnie, tylko gdyby miała więcej kolegów, nie byłoby problemu (z którym boryka się też D.) z braniem na siłę chłopca, z którym nie chcesz spędzać imprezy. Brr.
Dobra, spinam poślady i przysięgam, że jeszcze tam wyjdę, sama lub z kolegą z byłej klasy, i je wszystkie skasuję z miejsca. Bez sentymentów. Będą przy mnie nieznaczące i zrozumieją, co tracą.
Oczy mi się zamykają, nerwy są na granicy rozstrojenia. Jutro chyba zrobię sobie wolne i pojadę do szpitala z tatą.

środa, 12 marca 2014

motivation

Jestem o 4 dni bliżej do upragnionego celu. Ćwiczenia dają mi niesamowitą satysfakcję. Może od przyszłego tygodnia zajmę się liczeniem kalorii, bo teraz nie mam do tego głowy.
Jutro zamiast polskiego mam dwie biologie i historie i społeczeństwo. Zostawiłam książkę w szafce, więc nie mam jak odrobić pracy domowej, której będzie wymagać mój "historyk". Będzie ciężko. Cały dzisiejszy dzień spędzałam w ogrodzie z podręcznikiem od biologii. Było mi tak błogo na leżaku w otoczeniu psów... Aktualnie czekam na pyszny obiadek słuchając Eda Sheerana. I szukam jakiejś energetycznej składanki do wieczornych ćwiczeń. W szkole jutro robimy sobie spóźniony Dzień Kobiet, który będzie opierał się na jedzeniu pizzy. W miłym towarzystwie wszystko wydaje się lepsze, więc jestem pozytywnie nastawiona.
Czuć tę wiosnę w powietrzu na każdym kroku. Wstawanie z łóżka to czysta przyjemność, gdy słońce muska mnie po twarzy, a ptaki świergoczą wniebogłosy.

niedziela, 9 marca 2014

dziękuję

Jestem Ci wdzięczna, paradoksalnie. Jesteś moją największą motywacją. Myśl o tym, że już nigdy nie dotkniesz mojego ciała, nie poczujesz pod koniuszkami palców zmian, jakie w nim zajdą, napawa mnie niewysłowioną rozkoszą. Nie drżę na dźwięk twojego imienia, nazwiska, pseudonimu. Jesteś bezbarwny, jałowy, taki... typowy, zwyczajny. Straciłeś cały blask. I pomyśleć, że te strumienie łez, załamanie, przyniosło taki efekt. Nie żałuję, że pokazałam ci całą siebie i zniszczyłam ten chory układ. W przeciwnym razie teraz pewnie dusiłabym się zaślepiona w twym urojonym blasku. Wspomnienia tamtych wydarzeń już do końca mych dni będą mi osładzały noce. Pławię się w nich. I walczę. Walczę o lepsze jutro. Przetrwałam. Wróciłam na powierzchnię. Nie pokonałeś mnie. Sięgnęłam dna, żeby wiedzieć, że nigdy na nim nie osiądę. Nie z twojego powodu.
A tak odbiegając od tematu, to boli mnie ząb i nie wiem czy to wynik pierścienia, który jest na nim umocowany czy twardych pokarmów. :( W zeszłym tygodniu pisałam matury próbne z matematyki i polskiego. Nie cierpię pisać wypracowań, mimo, że nawet nieźle mi to wychodzi. Trzy godziny w jednym miejscu z mózgiem pracującym na najwyższych obrotach, to kiepska opcja. "Pani Bovary" przeczytana. Niestety, ja do arcydzieł bym jej nie zaliczyła. :)



wtorek, 25 lutego 2014

pyrrusowe zwycięstwo

Wygrałaś szmato, ale zapłacisz za to łzami. Wiem o tym. Gdyby cie kochał NIGDY nie zrobiłby "tego wszystkiego" ze mną. Żyj ze świadomością, że nawet przez moment nie zaprzątnęłaś jego całej głowy. Nie muszę ci życzyć, żebyś się tym udławiła, bo to i tak nastąpi. Moja polonistka z czasów gimnazjum miała stuprocentową rację zabraniając nam dawania komuś nadziei. "Nie bawcie się uczuciami. Lepiej jasno się wyrazić niż dać złudną nadzieję." Gdzie wtedy byłeś? Wczoraj byłam tak załamana, że miałam różne, nawet najczarniejsze myśli. Cieszę się, że przynajmniej ty masz się dobrze. Przecież to dla ciebie stworzono świat.

niedziela, 23 lutego 2014

cry if u wanna

Super! Lepiej być pesymistycznie nastawionym i być mile zaskoczonym, niż nastawiając się pozytywnie odczuć rozczarowanie. O Boże, ile ja wczoraj łez wylałam, jak bardzo moje gardło, serce i żołądek były ściśnięte... Około godziny 18, w trakcie treningu na (znów zepsutym) stepperze otrzymałam SMSa od koleżanki z zapytaniem czy nie chciałabym wyskoczyć na imprezę za 3 godziny. Automatycznie dostałam "iskierek w oczach", ubrałam się, umyłam, umalowałam. W myślach cieszyłam się, że nareszcie zaczynam "dorosłe" życie, cotygodniowe imprezy. Byłam pewna, że dobrze postąpiłam z A., bo dzięki temu zyskałam bliższą znajomość z K. Wewnętrznie przeczuwałam, że to będzie niezapomniana noc. Wyglądałam pięknie jak nigdy, a tu otrzymuję wiadomość (tuż przed wyjazdem), że jednak nic z tego nie wyjdzie. Moja smutna mina była nie do zamaskowania, wróciłam do łazienki i patrząc w lustro hamowałam napływające do oczu morze łez. Nigdy nie czułam się tak beznadziejnie. Włączyłam jakieś dołujące piosenki i patrzyłam bezmyślnie w monitor. Mama poinformowała o tym fakcie moją siostrę, która oczywiście w wyrazie litości chciała mnie zabrać do miasta na jakieś jedzenie itp. Nie zgodziłam się, bo nie potrzebuję łaski. W odpowiedzi napisała mi wiadomość, po której łzy leciały jedna za drugą, strumieniami. Nie wiem czemu się rozkleiłam. Może zbyt długo, zbyt wiele emocji się we mnie gromadziło. Bycie odrzuconą, zapomnianą, wystawioną. Myśl, że A. w tym czasie obmacuje G. na jej urodzinach. Sama nie do końca znam bezpośrednią przyczynę. Dziś wstałam, wyprostowałam się i brnę dalej niezłomnie do przodu. Kiedyś to wszystko musi się odmienić.

sobota, 22 lutego 2014

tatuś - mechanik

Jak dobrze mieć zdolnego tatę, który umożliwia wznowienie treningów na stepperze! Marzę o tym. Ciekawi mnie fakt, że podczas gdy inni chudną ze stresu, drudzy (w tym niestety ja) muszą go zajadać. Mam nadzieję, że uczucie zmęczenia po treningu zastąpi mi uczucie pełnego brzucha po wizycie w kuchni. Nie poddam się. Zrobię to, paradoksalnie, dla niego. Chcę by cierpiał na myśl o tym, jak wspaniała i zarazem obca mu jestem. Nie dam mu satysfakcji ze zniszczenia mnie. Te relacje damsko - męskie mnie kiedyś przerosną. Poważnie. Głowa zaczyna mnie boleć. Odpoczywam po pysznym obiedzie w gronie rodzinki. A! Właśnie! Za tydzień imieniny babci. Nie mam ochoty na kolejny rodzinny zjazd, ale nie chcę zawieść mamy. Pogoda za oknem iście wiosenna, szkoda, że nie mam z kim tego wykorzystać. K. ma chłopaka. Poznała go na moich urodzinach w klubie. Zazdroszczę jej, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa. W moich głośnikach od pewnego czasu króluje... Justin Bieber. Czy ja się dobrze czuję? :>
Znakomite łydki!!!

piątek, 21 lutego 2014

widzę jak unikasz mego wzroku

Dlaczego tak łatwo przyszło nam się od siebie aż tak odsunąć? Czuję, że już nie znajdziemy drogi powrotnej do tego, co było. Może tak miało być? To boli, gdy unikasz mojego spojrzenia, jesteś zawsze gdzieś w pobliżu, ale wciąż daleko. Musisz dojrzeć, oboje musimy. Wyjaśnić nieporozumienia, zacząć od nowa. Zostańmy dobrymi znajomymi, brakuje mi naszego wspólnego śmiechu, wiesz? Zraniłeś mnie, fakt, ale ja nie żywię aż takiej urazy, by wyrzucać cię z mojego życia. Chcę tworzyć nowe wspomnienia, niestety, ty nie podzielasz mojego zdania. Żegnam cię, więc z żalem i gulą w gardle.


wtorek, 18 lutego 2014

ta noc pamiętasz, złamała mnie w pół

Jestem obdarta z nadziei. Żyłam nią tyle lat. Wierzyłam, że będzie między nami dobrze. Teraz, gdy wszystko już za nami, nie mam złudzeń. 25 kwietnia idę na urodziny K. Dostanę zaproszenie z os. towarzyszącą... Z kim pójdę? Moja siostra myśli, że jestem z nim bliżej niż kiedykolwiek, tymczasem jest odwrotnie. Ten ucisk w sercu, który blokuje mi gardło i wyciska łzy na twój widok, myśl o tobie... Widzę cię na Facebooku i rzygam łzami. Co ty mi zrobiłeś? Kurwa mać! Nie wierzę, że tak mnie rozbiło zakończenie znajomości z kimś, z kim nigdy "nie byłam". Życzę ci tego samego, wiesz? Żebyś zanosił się od płaczu na najdrobniejszą myśl o mnie. Idę ćwiczyć. Potrzebuję jakiegoś antidotum. Może inna miłość? Jestem taka żałosna. Nie jestem, tak kontaktowa jak inni. PRZEPRASZAM. Siebie, was, ciebie. Nie wiem kto na kogo nie zasłużył...



























Tak trudno się podnieść, tak ciężko wstać
Gdy tyle wspomnień nie daje spać
I nie ma dnia, nie ma nocy,
Jest ten dziwny strach.

poniedziałek, 17 lutego 2014

when you look at me the only memory is how badly I hate you

Pierwsze spotkanie po sobocie. Bardziej niezręcznie być nie mogło. Ale wiesz, co mnie cieszy? Nie działasz już na mnie. Bawi mnie, to za kogo się masz. Lepiej skończmy z tą kurtuazją. Twoja wierna fanka czeka 20 km stąd. Miłego wmawiania jej, że nie jest "jak każda". :)


niedziela, 16 lutego 2014

let it go



Udało mi się zrozumieć, że on nie jest mnie wart. Rozmawiałam z K. i zawzięłam się. Szczegóły zachowam dla siebie. Nie będę taka  jak te wszystkie głupiutkie łanie. Albo to on będzie się starał, albo… Efekty są takie, że zaczął o mnie zabiegać. A ja? Już nie dam mu się podejść. Mam wyjebane – naprawdę A. Nigdy mnie nie zdobędziesz. Patrz, co straciłeś… BEZPOWROTNIE.