poniedziałek, 7 lipca 2014

live your life

Moje życie stało się piękniejsze w jednej chwili. Wszystko się zmieniło na lepsze. Nareszcie i dla mnie przyszedł czas na odrobinę szczęścia.
W piątek A. przywiózł mi wieczorem zaproszenie na swoje urodziny. Pogawędziliśmy chwilę i zmył się do domu. Byłam naprawdę szczęśliwa, że mnie odwiedził.
Wczoraj pojechałam nad wodę razem ze znajomymi. Było obłędnie! Jechaliśmy około dwóch godzin. Na początku była lekko sztywna atmosfera, ale po wypiciu piwa każdy się rozluźnił i zaczęliśmy się dobrze bawić. Obejrzeliśmy cały kurort, w tym domki, które można tam wynająć, zjedliśmy pizzę i poszliśmy na plażę. B. zapoznał nas ze swoimi przyjaciółmi, którzy wydali mi się nieco dziwni i mało sympatyczni, ale po bliższym poznaniu naprawdę ich polubiłam. Chłopcy poszli na rowerek wodny, a my z K. leżąc na kocu, dzwoniłyśmy do M., aby zaplanować wakacyjny wypad w połowie sierpnia. Gdy nieco się ochłodziło przenieśliśmy się na leśną polanę i rozpaliliśmy grilla. Oczywiście nie zabrakło alkoholu. A. i B. zdecydowanie mieli już dość koło 20., ale to nie przeszkadzało im w imprezowaniu do 22. Droga powrotna nie zaliczała się do nudnych. Pomyliliśmy drogi, zatrzymywaliśmy się dwukrotnie z powodu nudności B. i obiliśmy drzwi samochodu zaparkowanego nieopodal nas na stacji benzynowej.
A. oczywiście nie omieszkał odpuścić sobie przytulania się do mnie w aucie. Pocałował mnie nawet w skroń! Jego dotyk jest taki elektryzujący... Ach, chcę z nim wyjechać w to lato. Gdziekolwiek. Gdy był nieźle podpity wydzwaniał do swojej byłej, ponieważ chciał po drodze wręczyć jej zaproszenie na 18-tkę. Gdy okazało się, że nie ma jej w domu zaczął na nią przeklinać itp. Zabolało mnie to, że tak bardzo się o nią troszczył i przez pół drogi błagał mojego kuzyna, kierowcę auta, o to, żeby podjechał pod jej dom.
Mimo wszystko to była najlepsza niedziela, jaką przeżyłam. Chciałam, żeby ten dzień trwał wiecznie. Od 9. do 24. poza domem. Poezja!
Kocham Cię, życie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz