poniedziałek, 12 września 2016

bleed just to know you're alive

Poczułam, że muszę tu napisać. Zaraz eksploduję. Jest we mnie tyle sprzeczności.
Moja matka mnie blokuje. Śni mi się, że zawsze jest obok a ja wstydzę się jej, więc rezygnuję z własnych planów, żeby się wpasować w jej wygórowane wymagania. To chyba nawet dzieje się też na jawie.
Mam zaburzenia. Cholernie ciężko z nich wyjść samemu. Moje problemy z jedzeniem, kompulsywne objadanie się, wynikają z urazów (?) psychicznych z dzieciństwa. Staram się udawać twardą, niewzruszoną, wyniosłą. Chronię się pod górą sarkazmu. Nie akceptuję siebie przez 90% czasu - wahania, co do orientacji, uzależnienia, kompulsy.. A dostaję tekst: "spasłaś się", "jesteś gruba", "ciągle tylko leżysz".
Chcę wrócić na studia, do mieszkania z obcymi ludźmi, z którymi, o dziwo, mam lepszy kontakt niż z nią. Czuję niesamowitą presję. Robię wiele rzeczy z myślą o tym, że takie a nie inne zachowanie, by się im spodobało, byliby z niego dumni. Po alkoholu nie raz wypaliłam, że moja rodzina nie byłaby zadowolona itp. Robiłam to już w stanie porządnego upojenia, więc podświadomość zna już prawdę. 
Jestem zmęczona, zagubiona, osamotniona. Pragnę jednej, jedynej osoby, która by mnie bezgranicznie kochała. Łaknę bezpieczeństwa, zrozumienia. Duszę się. Nie wiem po co się urodziłam?
Spałabym całe dnie, miesiące, lata. Cholerne łzy ciągle płyną. Zbyt wiele sytuacji w sobie zamknęłam. Emocje się kłębią, a ja śmiejąc się udaję, że wszystko ok. Nie jestem sobą. Postępuję schematycznie. Nie robię niczego z własnej woli, stoję z boku i liczę na cud.
SAVE ME FROM ME, I'M BEGGING