Od rana się uśmiecham. To pozostałości po wczorajszej rozmowie z K. Wkurza mnie tylko to, że A. się ode mnie odciął i już nie piszemy ze sobą. To nic, przetrwam i to.
Utrzymują się minusowe temperatury. Znów zaczynam "dietę" i może poćwiczę z Ewą Chodakowską. Ale na razie się relaksuję, kończę wczoraj zaczęty film i MUSZĘ chociaż spróbować ruszyć chemię. Nienawidzę reakcji otrzymywania soli - w sumie nie tyle nienawidzę, co nie umiem ich przeprowadzać. Nic nie rozumiem. Porażka.
Mam niepohamowaną ochotę na słodycze. Czekam na wieści od K., knuję co mogłabym ubrać w sobotę i to chyba tyle.
PS: Nie lubię kotów, bo twierdzę, że są wyjątkowo fałszywe, ale przyznam, że na zdjęciach wypadają uroczo.
Ja mam polski do zrobienia, chyba nie ma nic nudniejszego. Ale jak to moja polonistka mówi: "każdy kij ma dwa końce, a czasem nawet więcej". :D
OdpowiedzUsuńA ja kocham koty. Nie nazwałabym je fałszywymi - po prostu nie dałyby się zamknąć w klatce i zawsze chodzą własnymi ścieżkami, ot co takie niezależne, małe bestie.
OdpowiedzUsuńJednak psy i tak zawsze będą dla mnie na pierwszym miejscu. :)
UsuńPodasz email? Jak nie chcesz tutaj, to na moim blogu, a ja nie opublikuję tego komentarza.
OdpowiedzUsuńŁadne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie rozumiałam, nie rozumiem i nie zrozumiem chemii. :P
Dzięki, a tak już na poważnie - wystarczy kilka godzin w ciszy i wszystko da się opanować. :)
Usuń