piątek, 6 grudnia 2013

Długi weekend

Szczypią mnie oczy, ale niestrudzona siedzę przed lekturą. Wiatr popsuł mi plany i dzień spędzam zawinięta w koc przy grzejniku. Zrobiłam sobie całkiem uroczy manicure świąteczny. Zapach mandarynek unosi się w powietrzu, a mi przypominają się wczorajsze, klasowe mikołajki. Była masa śmiechu, zabawy, porcja zdjęć w lustrze, oglądanie rozgrywek międzyszkolnych w koszykówce i parę nudnych lekcji w tym pisanie epitafium na języku polskim. Miałam opory przed jego rozpoczęciem, ale się przemogłam i wyszło całkiem, całkiem.  Moje dni są mieszaniną wzlotów i upadków. Środa była tragiczna - popsuty humor, zamartwianie się, spadek samooceny, a czwartek - totalne jej przeciwieństwo. Tak przy okazji, to martwię się o moją mamę i szukam jakiś poradników, które mogłabym jej podsunąć albo, na których bazie, ja sama będę w stanie polepszyć jej stan. Chcę jej pomóc, bo przechodziłam przez to samo, co ona i jestem od niej silniejsza. Mimo, że odziedziczyłam po niej skłonność do nerwic i depresji, potrafię zwalczyć je we wczesnym stadium bez niczyjej pomocy. Muszę wracać do obowiązków!
Życzę Wam miłego dnia i bogatego Mikołaja (?)! 


1 komentarz:

  1. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa, a przynajmniej zadowolona. Ja również, chociaż u mnie to szczęście miesza się z niepokojem czasem. Jeśli chcesz pomóc mamie, to spróbuj najpierw najzwyczajniejszej rozmowy, zapytaj, co się dzieje, bo widzisz, że coś złego. Przytul ją, powiedz, że może na Ciebie liczyć, myślę, że to czasem może pomóc bardziej niż wywody psychologów.

    OdpowiedzUsuń