wtorek, 13 listopada 2012

getting up

Tak jakoś dzisiaj było drętwo w szkole. Nie mogłam się odnaleźć.
K. mówi, że jej mama powiedziała, żeby lepiej jechała na imprezę z kolegami (sami 19 latkowie praktycznie) niż szła na imprezę klasową (w domu) z ludźmi z klasy. A ja cały czas siedzę w domu, bo nawet mnie nie raczy czcigodna K. poinformować, że gdzieś jedzie, a potem się chwali jak się super bawiła. Ona nie ma za grosz wyczucia.  W dodatku nie jechała autobusem o 14:25, bo czekała aż jej chłopak skończy lekcje, ale nie potrafiła  mi powiedzieć tego wprost. Słabiutka jest! Musiała wymyślać pretekst, by ominąć prawdę szerokim łukiem.
Jutro może Go zobaczę! Wyobrażacie to sobie? Czekam na to cały tydzień. Wczoraj K. mi napisał, że może kiedyś do mnie wpadnie z Nim na herbatę. Chciałabym. Tyle bym chciała rzeczy, że aż głowa mała...
Idę powtórzyć biologię na jutrzejszą kartkówkę - substytucje, translokacje i tranzycje bądźcie dla mnie dobre!
PS: Śniła mi się moja wf'istka i wpadła mi piątka z historii. Za to na informatyce przez komputer, przy którym siedziałam raczej 6 nie zdobędę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz